Cały świat będzie obserwował Stany Zjednoczone 5 listopada, kiedy Amerykanie wybiorą swojego 60. prezydenta, a w 2020 r. odbędzie się pojedynek wyborczy – lub „rewanż”, jak nazywa go zagraniczna prasa – między urzędującym Demokratą Joe Bidenem a Republikaninem Donaldem Trumpem. Ostatnie takie starcie w historii USA miało miejsce w 1956 roku, kiedy republikanin Dwight Eisenhower pokonał swojego rywala z 1952 roku, demokratę Adlaia Stevensona. Jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany, będzie drugim prezydentem w historii USA, który wygra dwie kadencje z rzędu. Europa również zwraca baczną uwagę na wybory w USA i prowadzącą do nich kampanię, zwłaszcza że od ich wyniku zależy przyszłość transatlantyckich stosunków gospodarczych i wojskowych. Ponieważ to od tego, kto będzie kierował Białym Domem w przyszłości, zależy, czy te stosunki pozostaną oparte na „zaufaniu” i „przyjaźni” z blokiem UE na starym kontynencie. Były prezydent, a obecnie kandydat na prezydenta Donald Trump chce„uczynić Amerykę znowu wielką”. (przeróbka sloganu z jego poprzedniej kampanii Make America Great Again i sloganu użytego przez jego poprzednika Ronalda Reagana w 1980 r. – Let’s Make America Great), ale nie po to, aby przyczynić się do globalnej równowagi, ale aby narzucić USA z pozycji siły, w tym w ramach Paktu Północnoatlantyckiego.
Trump i Biden zdobyli nominacje swoich partii
Zarówno Joe Biden, jak i Donald Trump przekroczyli próg delegatów potrzebnych do uzyskania nominacji swoich partii w wyborach prezydenckich. Podczas gdy wewnętrzne wybory Partii Demokratycznej przebiegły bez większego zamieszania, Demokraci głosowali w dużej liczbie na obecnego prezydenta, który przekroczył minimalną wymaganą liczbę głosów. Jeśli chodzi o Donalda Trumpa, odniósł on zwycięstwo w Super Tuesday, wygrywając 14 z 15 konkursów w całym stanie po tym, jak jego ostatnia znacząca rywalka, była ambasador ONZ Nikki Haley, wycofała się.
Konfrontacja między nimi rozpoczęła się natychmiast po ogłoszeniu wyników wyborów wewnętrznych. Trump mówił o swoim przekonaniu, że wybory w 2020 r., kiedy przegrał, zostały sfałszowane, a prokurator hrabstwa Fulton prześladował go politycznie. Kandydat Republikanów wycelował również w Bidena, oskarżając go o to, że nie był w stanie powstrzymać napływu migrantów na południową granicę podczas swojego urzędowania. Biden odpowiedział tym samym, mówiąc o „kampanii niechęci, zemsty i odwetu Trumpa, która zagraża samej idei Ameryki”.
Jest więcej niż pewne, że kwestia migracji zajmie centralne miejsce w kampanii Donalda Trumpa, podobnie jak walka ze zmianami klimatu będzie jednym z mocnych punktów Joe Bidena, kwestie poruszane również w kampanii 2020 i promowane przez nich obu w ciągu ostatnich 4 lat. Tegoroczna kampania poruszy jednak także bardziej drażliwe kwestie, takie jak zapłodnienie in vitro, niedawno zakazane w Alabamie, czy stosunki USA z krajami NATO i Europą, zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie.
Obawy, że Trump odsunie USA od sprawy ukraińskiej i przyjmie prorosyjskie stanowisko, zostały podsycone doniesieniami, że to on naciskał na republikańskich senatorów, aby nie głosowali za obiecanym wsparciem dla Ukrainy w wysokości 60 miliardów dolarów. Blokując to wsparcie, Stany Zjednoczone w efekcie poparłyby Władimira Putina, z którym były w niezwykle serdecznych stosunkach podczas swojej pierwszej kadencji.
Dodajmy do tego oświadczenia Trumpa sprzed kampanii wyborczej, że nie miałby problemu z zaatakowaniem przez Rosję państwa członkowskiego NATO, jeśli nie zapłaciłoby ono swoich należności. Odnosił się do alokacji 2% PKB na wydatki obronne, która jest określona w traktacie sojuszniczym. I to w kontekście, w którym z 31 państw członkowskich tylko 11 osiąga ten wymagany traktatem poziom. Były prezydent wielokrotnie narzekał, że Stany Zjednoczone wydają znacznie więcej pieniędzy niż inne kraje na obronę zbiorową. Z tego powodu ani razu nie zagroził wycofaniem USA z NATO.
„Nie płaćcie, nie będziemy was bronić”, powiedział podobno szefowi państwa NATO na spotkaniu.
„Powiedziałem: „Wszyscy zapłacą”. Odpowiedział: „Cóż, jeśli nie zapłacimy, czy nadal będziesz nas chronić?”. „Absolutnie nie”. Nie mógł w to uwierzyć” – relacjonował Donald Trump. „Nie, nie będę was chronił” – przypomniał Trump, mówiąc prezydentowi, którego nazwiska nie wymienił. „W rzeczywistości zachęcałbym Rosję, by robiła, co chce. Musisz zapłacić. Musisz płacić swoje rachunki” – powiedział Trump w Karolinie Południowej, według mediów za granicą.
Biały Dom najwyraźniej nazwał uwagi Donalda Trumpa „przerażającymi i niepokojącymi”
„Prezydent Biden przywrócił nasze sojusze i uczynił nas silniejszymi na świecie, ponieważ wie, że pierwszym obowiązkiem każdego głównodowodzącego jest zapewnienie bezpieczeństwa narodowi amerykańskiemu i pozostanie wiernym wartościom, które nas jednoczą. Zachęcanie do inwazji na naszych najbliższych sojuszników przez mordercze reżimy jest przerażające i niepokojące oraz naraża na ryzyko amerykańskie bezpieczeństwo narodowe, globalną stabilność i naszą gospodarkę” – powiedział obecny rzecznik Białego Domu Andrew Bates.
Władimir Putin również odwdzięczył się tym samym, mówiąc niedawno, że wolałby Bidena w Białym Domu, ponieważ ma on większe doświadczenie i jest „bardziej przewidywalny”. To, zdaniem Trumpa, „jest komplementem”.
„To komplement. Wiele osób mówiło: „O nie, to niedobrze”. Nie, nie, to dobra rzecz. Oczywiście, że by tak powiedział. Nie chce mnie mieć. Chce Bidena, ponieważ da mu wszystko, czego chce, w tym Ukrainę” – powiedział Trump na wiecu wyborczym w Karolinie Południowej.
W przypadku NATO Trump nie podejmowałby pierwszej próby wycofania USA z przyjętego traktatu międzynarodowego. W 2017 r., za jego prezydentury, Stany Zjednoczone wycofały się z paryskiego traktatu klimatycznego, który zobowiązywał sygnatariuszy do realizacji szeregu celów i działań na rzecz walki ze zmianami klimatu. W tym czasie Trump powiedział, że umowa – wynegocjowana pod rządami Demokraty Baracka Obamy – „ukarze Amerykanów, jednocześnie wzbogacając zagranicznych trucicieli”.
Oczekuje się, że jeśli Trump ponownie zostanie prezydentem, zawróci Stany Zjednoczone ze ścieżki, na którą weszły pod rządami Bidena w walce z globalnym ociepleniem, ponieważ dla 77-letniego republikanina jest to tylko mit. Na tle niszczycielskich pożarów Kalifornii w 2022 r. zbagatelizował rolę zmian klimatycznych w ich wywołaniu, mówiąc, że nie sądzi, by „nauka wiedziała”, odnosząc się do globalnego ocieplenia. Stany Zjednoczone skutecznie wycofały się z porozumienia paryskiego w listopadzie 2020 r. i powróciły do niego na początku następnego roku wraz z instalacją Joe Bidena w Białym Domu.
Trump wywołał również niepokój we własnej partii swoimi wypowiedziami na temat kontrowersyjnej decyzji sądu w Alabamie zakazującej zapłodnienia in vitro, ponieważ orzeka, że zarodki są dziećmi.
„Podobnie jak przytłaczająca większość Amerykanów, w tym zdecydowana większość Republikanów (…), zdecydowanie popieram dostęp do zapłodnienia in vitro dla par starających się o dziecko. (…) „Pod moim przywództwem Partia Republikańska zawsze będzie wspierać tworzenie silnych amerykańskich rodzin”, powiedział były prezydent na swoim portalu społecznościowym Truth.
Podczas gdy podobne stanowisko Bidena nikogo nie zaskoczyło, wypowiedzi Trumpa wzbudziły niezadowolenie niektórych konserwatywnych środowisk republikańskich, które tradycyjnie znane są z obrony rodziny i wartości religijnych poprzez sprzeciw wobec aborcji. Debata odbywa się dwa lata po tym, jak Sąd Najwyższy USA zniósł konstytucyjną gwarancję aborcji, pozostawiając decyzję w tej sprawie stanom.
W sondażu Reuters/Ipsos opublikowanym w połowie marca, urzędujący prezydent USA ma niewielką przewagę zaledwie jednego punktu procentowego nad swoim głównym rywalem Donaldem Trumpem. Jeśli wziąć pod uwagę margines błędu sondażu (1,8 punktu procentowego), przewaga Bidena jest dość krucha. Jednocześnie wielu uprawnionych wyborców stwierdziło, że są niezdecydowani, 11% stwierdziło, że zagłosuje na innych kandydatów, 5% stwierdziło, że nie zagłosuje, a 7% stwierdziło, że nie wie lub odmówiło odpowiedzi na pytanie.