fbpx

Dialog UE-USA, Bruksela będzie musiała polegać na Włoszech

Polityka - 3 lutego, 2025

Europa nie może ignorować wagi i pozytywnego wpływu Giorgii Meloni na Donalda Trumpa. Jeśli chce prowadzić owocny dialog ze Stanami Zjednoczonymi i ich prezydentem, będzie musiała polegać na włoskiej premier. Słowa potentata nie przeszły bez echa nawet w Brukseli. To, że „bardzo lubię Meloniego”, wypowiedziane przez Donalda, nie poddaje się żadnej interpretacji. Cztery słowa w jednym zdaniu, które podkreślają, jak 47. mieszkaniec Białego Domu docenia politykę, zaradność i determinację włoskiego premiera. Ursula Von Der Leyen otrzymała wiadomość z Waszyngtonu. Aby złagodzić niektóre stanowiska Trumpa, będzie musiała zaangażować Meloniego i włoski rząd. Wśród drażliwych kwestii związanych ze stosunkami gospodarczymi, politycznymi i handlowymi między Starym Kontynentem a gwiazdorską administracją, ewentualne cła handlowe zajmują znaczącą rolę. Amerykański prezydent bez ogródek powtórzył to nawet podczas swojej inauguracji.
Obiecane przez Trumpa podatki mogą przestraszyć 27 krajów Unii. Podczas swojego pierwszego publicznego wystąpienia – choć na odległość – potentat podkreślił swoją miłość do Europy wobec przedstawicieli narodów uczestniczących w Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Jednocześnie wskazał palcem na Unię, narzekając na niesprawiedliwe i niekorzystne traktowanie. Jego America First zakłada cła i niższe podatki, nawet do 15% dla tych, którzy zdecydują się na produkcję w Stanach Zjednoczonych. Jednak na froncie europejskim prezes EBC Christine Lagarde zdaje sobie sprawę, że Trump nie kłamie. Komisarz UE ds. gospodarki Valdis Dombrovskis pokazał swoje mięśnie w Davos, deklarując, że Europa jest gotowa odpowiedzieć USA. Przeciąganie liny nie przyniosłoby jednak nikomu korzyści. Wręcz przeciwnie, może jeszcze bardziej nadwyrężyć gospodarki niektórych państw. Przede wszystkim Niemiec. Berlin jest europejskim krajem z największą nadwyżką handlową ze Stanami Zjednoczonymi. Według danych U.S. Census Bureau opracowanych przez Institute for International Policy Studies, Niemcy utrzymały bilans handlowy w wysokości 80 miliardów w ciągu ostatnich trzech lat. Olaf Scholz i jego rząd już mają kłopoty. 23 lutego, kiedy Niemcy zostaną wezwani do odnowienia Bundestagu, Socjaldemokraci, Zieloni i Liberalni Demokraci mogą ponieść kolosalną porażkę. Sytuację pogarszają groźby Trumpa. Jeśli wejdą one w życie, cła handlowe mogą jeszcze bardziej obciążyć największą gospodarkę Europy, i tak już naznaczoną recesją i niezbyt dobrymi perspektywami. Berlin, a nawet Dublin (Irlandia jest drugą co do wielkości nadwyżką Unii w handlu ze Stanami Zjednoczonymi) zostały ostrzeżone. Ale to cała Europa obawia się wzrostu kosztów towarów importowanych z zagranicy o 10-20% i w konsekwencji spowolnienia gospodarczego. Nawet Niemcy ryzykują, że 1 procent ich PKB wyparuje w jednej chwili. Ułagodzenie Białego Domu wobec Europy staje się zatem prerogatywą. Palazzo Berlaymont będzie musiał zwrócić się do Włoch i wpływów politycznych Giorgii Meloni, aby zagrać na równi z USA lub przynajmniej osiągnąć niektóre ze swoich celów.

Powszechnie wiadomo, że Ursula Von der Leyen, w imieniu 27 krajów UE, chciałaby stłumić zastraszanie Donalda Trumpa, proponując większy zakup amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego w celu zaspokojenia europejskich potrzeb. W międzyczasie zakupy znów przebiegają tak, jak w czasie kryzysu energetycznego wywołanego rosyjską inwazją na Ukrainę. Utrzymanie ceny zakupu na akceptowalnym poziomie staje się prerogatywą UE. Na przykład tylko w pierwszym miesiącu tego roku dostawy ze Stanów Zjednoczonych osiągną rekordową liczbę. Jednym z powodów, oprócz ostrej zimy w północnej Europie, jest fakt, że Stary Kontynent musi zastąpić rosyjskie dostawy Gazpromu, które zostały wyzerowane od 1 stycznia po decyzji Kijowa o wygaśnięciu umowy tranzytowej na ukraińskiej ziemi. Według niektórych plotek szacunkowa ilość skroplonego gazu ziemnego importowanego ze Stanów Zjednoczonych wynosi około 6,7 mln ton. Jest to istotna ilość, biorąc pod uwagę, że po regazyfikacji odpowiadałaby 15 miliardom metrów sześciennych, czyli tyle samo, ile Rosja gwarantowała Europie. Inną kwestią, w której stosunki między Waszyngtonem a Brukselą mogą ulec dalszemu napięciu, są wydatki wojskowe na obronę NATO. Trump chciałby, aby sojusznicy przeznaczali na ten cel od 3 do 5 procent PKB – są to znaczące kwoty, które zmusiłyby kraje europejskie nawet do podwojenia wydatków. Również na tym froncie potrzebne będą solidne argumenty i właściwe słowa, aby mediować z Białym Domem. Przy takim scenariuszu, pełnym niepewności i kluczowych kwestii do rozwiązania na osi Bruksela-Waszyngton, Europa będzie musiała polegać na Włoszech. Premier Giorgia Meloni wydaje się być obecnie jedynym europejskim premierem, który może pochwalić się równymi relacjami z Donaldem Trumpem.