fbpx

Europejski Zielony Ład

Handel i Ekonomia - 20 grudnia, 2024

Jeśli istnieje jeden termin, który naznaczył europejską politykę w ciągu ostatnich pięciu lat, to jest nim Zielony Ład. Europejski Zielony Ład powstał w komunikacie Komisji Europejskiej z listopada 2019 roku. W rzeczywistości Ursula Von der Leyen odniosła się już do jego woli – i do pewnego stopnia do jego przewidywalnej treści – w swoim przemówieniu „konstytucyjnym” po pierwszym mianowaniu na stanowisko przewodniczącej Komisji. Europejski Zielony Ład rozwijał się w dziesiątkach komunikatów obejmujących rolnictwo, hodowlę, przemysł, energetykę i transport. Praktycznie żaden sektor działalności gospodarczej nie został pominięty. Po komunikatach pojawiły się projekty dyrektyw i rozporządzeń. Europejski Zielony Ład był postrzegany przez niektórych jako niezbędne przejście europejskiej gospodarki od węgla i paliw kopalnych do alternatywnych odnawialnych źródeł energii; od produkcji do zrównoważonego rozwoju. Dla innych Europejski Zielony Ład był niczym więcej niż systematycznym wdrażaniem zasad, założeń i celów, które składają się na Cele Zrównoważonego Rozwoju; makabrycznym planem transformacji naszej gospodarki: od zatrudnienia do bezrobocia; od przemysłu do relokacji; od sektora pierwotnego do masowego importu. Prawda jest taka, że koniec ostatniej kadencji i znaczna część dyskursu politycznego w wyborach europejskich obracała się wokół zielonego paktu i jego konsekwencji. Niezaprzeczalne szkody poniesione przez europejskich rolników i hodowców zwierząt – podlegających rygorystycznym normom zdrowotnym i środowiskowym – zmuszonych do konkurowania na niesprawiedliwych warunkach z krajami, w których takie normy nie są wymagane, lub spadek produkcji samochodów w wyniku nieudanego przejścia na pojazdy elektryczne to być może dwa najbardziej krytyczne punkty.

Pierwsza część roku 2024 upłynęła pod znakiem demonstracji, wieców i wszelkiego rodzaju akcji sektora pierwotnego w całej Europie. Druga część roku to zamykanie fabryk samochodów i zapowiedzi masowych zwolnień w przemyśle. Niewątpliwie ci najbardziej krytyczni wobec europejskiego zielonego paktu wydają się wygrywać.
W tym tygodniu w Parlamencie Europejskim – który odbył ostatnią sesję plenarną – europejski zielony pakt powrócił na stół. Teresa Ribera wystąpiła jako wiceprzewodnicząca ds. sprawiedliwej i czystej transformacji oraz konkurencyjności w debacie, która toczyła się wokół konkurencyjności europejskiej gospodarki i wpływu już zatwierdzonych tekstów legislacyjnych. Nicola Procaccini, włoski poseł do PE z ramienia Fratelli, pełnił rolę mistrza ceremonii. Teresa Ribera rozczarowała. Oczywiście nie zawiodła tych, którzy już ją znali, czyli hiszpańskich eurodeputowanych. Pokazano ją taką, jaką jest naprawdę: fanatyczką zmian klimatycznych; mniej zainteresowaną przyszłością europejskich pracowników, rodzin i przedsiębiorstw niż realizacją celów zrównoważonego rozwoju. Pilna potrzeba przedłożenia pełnego sprawozdania na temat wpływu zasad Zielonego Ładu na europejską gospodarkę była przytłaczająca. Europejska Partia Ludowa, która była główną siłą napędową Zielonego Ładu w ostatniej kadencji, wydaje się wycofywać ze względu na swoje wyniki wyborcze w ostatnich wyborach w Czechach, Austrii czy Rumunii; i sprzymierzyła się z grupą konserwatystów i reformatorów, patriotów i suwerenistów, bardzo krytycznych wobec Von der Leyen.
Taki raport lub raporty nie mogą być sporządzane tylko poprzez ocenę ich wpływu na środowisko, ale także poprzez ocenę ich wpływu na zatrudnienie, produktywność przedsiębiorstw, konkurencyjność na rynkach międzynarodowych oraz wyniki lub zyski przedsiębiorstw. Każda transformacja, która prowadzi do utraty dobrobytu w Europie, powinna zostać logicznie odrzucona. Brazylia, Indie, Turcja, Chiny czy Stany Zjednoczone grają w tę grę, a Europa nie może zostać pominięta. Mogę się mylić, ale sytuacja się zmienia. I to bardzo szybko. Przynajmniej w Parlamencie Europejskim i być może w następnym rocznym lub dwuletnim cyklu również w Radzie. Komisja von der Leyen II nie będzie w stanie przeforsować wszystkich swoich projektów, tak jak w ostatniej kadencji, a „ambicje” fanatyków takich jak Ribera zostaną odłożone na bok.