fbpx

Negocjacje UE: Kto może zostać nowym przewodniczącym Rady Europejskiej?

Polityka - 28 stycznia, 2024

Do wyborów do Parlamentu Europejskiego pozostało sześć miesięcy i wygląda na to, że rozpoczęły się już pewne negocjacje dotyczące najwyższych stanowisk w Unii Europejskiej. Podczas gdy do tej pory zgłoszono tylko jedno nazwisko na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen, trzech potencjalnych kandydatów jest już rozważanych na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, które zwolniłoby się, gdyby urzędujący Charles Michel uzyskał mandat europosła.

Klaus Iohannis na krótkiej liście kandydatów na przewodniczącego Rady Europejskiej

Jednym z tych trzech nazwisk jest prezydent Rumunii Klaus Iohannis. Chociaż analitycy w Bukareszcie i za granicą nie dają mu zbyt dużych szans, rządząca koalicja w Bukareszcie już teraz poważnie dyskutuje o jego możliwej kandydaturze i scenariuszach dotyczących tego, jak ewentualny sukces wpłynąłby na krajową scenę polityczną przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi pod koniec roku. Przewodniczący Rady Europejskiej przewodniczy spotkaniom 27 przywódców UE i reprezentuje blok w kwestiach polityki zagranicznej.

Stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej od 2019 r. piastuje Belg Charles Michel, który niedawno ogłosił, że będzie ubiegał się o miejsce w Parlamencie Europejskim, a jeśli je zdobędzie, natychmiast poda się do dymisji. Jeśli stanowisko to zostanie zwolnione, przywódcy UE będą musieli albo wybrać nowego przewodniczącego Rady, albo, zgodnie z zasadami UE, zaakceptować, że kraj sprawujący rotacyjną prezydencję UE będzie kierował Radą, czyli Węgry, które sprawują prezydencję od 1 lipca do 31 grudnia 2024 roku. Innymi słowy, oczekuje się, że przywódcy UE przekażą stanowisko przywódcy Budapesztu Viktorowi Orbanowi, który jest źle widziany w Brukseli ze względu na swoje stanowisko, często sprzeczne z większością przywódców UE. Dlatego też w ich interesie leży osiągnięcie porozumienia w negocjacjach. Ale jaką szansę ma Klaus Iohannis? Komentatorzy w Bukareszcie i za granicą twierdzą, że wahają się one od bardzo słabych do zerowych. Ci, którzy twierdzą, że jest na to szansa, powołują się na europejski zwyczaj, zgodnie z którym, o ile nie uzgodnią inaczej, europejscy przywódcy wybierają spośród siebie osobę o najdłuższym stażu. Obecnie najdłużej urzędującymi członkami Rady są, w kolejności, Orban i Iohannis. Pewne jest to, że gdyby przedstawicielom politycznym w Bukareszcie udało się pozyskać Iohannisa – a dlaczego nie? inny rumuński polityk – negocjować, a nawet gdyby doszło do wyboru mniejszego zła, byłoby to bezprecedensowe zwycięstwo nie tylko dla Rumunii, ale także dla innych krajów Europy Wschodniej i ogólnie dla małych krajów Unii, które, jeśli chodzi o podział wysokich stanowisk w UE, do tej pory pozostawały na uboczu. Jedynym, który wydaje się być optymistą i wierzy, że Rumunia ma „realną szansę” na to stanowisko, jest rumuński socjaldemokratyczny premier Marcel Ciolacu. W oficjalnym oświadczeniu podkreślił, że nie prezydent Klaus Iohannis, ale Rumunia „ma realną szansę, a nawet bardzo dużą szansę”. Oświadczenie Marcela Ciolacu zostało zaprzeczone na antenie Europa Liberă przez Daciana Ciolosa, byłego technokratycznego premiera Rumunii, obecnie posła do Parlamentu Europejskiego z ramienia Renew. Dacian Ciolos był jednym z rumuńskich polityków zaangażowanych w negocjacje dotyczące wyboru Charlesa Michela, obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej. Dacian Ciolos powiedział, że socjaldemokratyczny premier nie ma pojęcia, co oznaczają negocjacje na tym poziomie i powiedział, że to nie kraj, ale osoba, która ubiega się o to stanowisko.

Jedynym, który ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, był prezydent Klaus Iohannis, który w 2022 r. powiedział, że gdyby zaproponowano mu stanowisko w Brukseli, poważnie rozważyłby opuszczenie Rumunii. Klaus Iohannis jest prawdopodobnie ostrożny w swoich wypowiedziach, ponieważ po tym oświadczeniu, wydanym w kontekście, w którym jego nazwisko zostało umieszczone na liście możliwych zastępców Jensa Stotenberga, sekretarza generalnego NATO, ostatecznie nie podał się do dymisji. Rumunię w strukturach NATO reprezentuje socjaldemokratyczny polityk Mircea Geoană, który jest zastępcą sekretarza generalnego. Faktem jest, że Iohannis nie może już ubiegać się o najwyższy urząd w państwie rumuńskim, ponieważ rumuńska konstytucja ogranicza osobę do maksymalnie dwóch kadencji. Co więcej, nawet jeśli nie możemy mówić o zwyczajach w Rumunii, w ostatnich dziesięcioleciach ugruntował się zwyczaj, że politycy, których kariera osiągnęła punkt końcowy w kraju, szukają stanowiska w organach europejskich lub w dyplomacji.

Z drugiej strony, odejście Klausa Iohannisa przed końcem kadencji, do której pozostało prawie pół roku, może przynieść korzyści wyborcze jego partii, PNL. Jednym ze scenariuszy dyskutowanych w partii i koalicji rządzącej w Bukareszcie jest rezygnacja Iohannisa na początku lata i przejęcie stanowiska, zgodnie z konstytucją, przez przewodniczącego Senatu i lidera PNL, Nicolae Ciucă. PNL liczy na to, że jako tymczasowy prezydent Nicolae Ciucă będzie w stanie wykorzystać tę okazję wyborczo, zwiększając swoje szanse na wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich, obok, najprawdopodobniej, jednego ze swoich obecnych sojuszników z rządzącej PSD. Są też dwaj poprzedni kandydaci, którzy pokazali, że istnieje silniejsza mobilizacja prawicowego elektoratu przeciwko PSD do nominacji na przywódcę kraju, jednym z nich był Klaus Iohannis, a drugim jego poprzednik, Traian Băsescu. Data wyborów prezydenckich nie została jeszcze ustalona, ale liberałowie chcieliby, aby wybory do Senatu i Izby Deputowanych odbyły się albo po wyborach prezydenckich, czyli 10 października. i 24 listopada, lub w tym samym czasie co wybory lokalne, które socjaldemokraci odrzucają.

Z drugiej strony, szanse Klausa Iohannisa na sukces jako przewodniczącego Komisji Europejskiej są ściśle związane z wynikami czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Według obliczeń w Brukseli, wybory do następnego Parlamentu Europejskiego może wygrać Europejska Partia Ludowa (EPP). W takim scenariuszu priorytetem EPL będzie zajęcie jednego z najważniejszych europejskich stanowisk, a mianowicie przewodniczącego Komisji Europejskiej, a nie przewodniczącego Rady. Na to liczy Ursula von der Leyen, która ma ogłosić swoją kandydaturę na drugą kadencję na stanowisku szefa rządu UE na kongresie EPL w Bukareszcie w dniach 6-7 marca. Chociaż o stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej mogliby ubiegać się socjaliści – którzy według sondaży uzyskaliby drugi najwyższy wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego – istnieje precedens ich przełamania. W latach 2014-2019 Europejska Partia Ludowa sprawowała również urząd przewodniczącego Rady Europejskiej (Donald Tusk) oraz przewodniczącego Komisji Europejskiej (Jean Claude Junker).

Według dziennikarzy Bloomberga, którzy również mówią o kalkulacjach dokonywanych w Brukseli, w następnej Radzie Europejskiej około połowa szefów państw – 13 z 27 – pochodzi z rodziny Europejskiej Partii Ludowej. Jednym z nich jest sam Iohannis, którego partia PNL jest również powiązana z EPL, więc to również może przechylić szalę na korzyść kandydata EPL na przewodniczącego Rady.

Oprócz rumuńskiego prezydenta, dwa inne nazwiska są obecnie wymieniane na to stanowisko – były premier Włoch Mario Draghi, były prezes Europejskiego Banku Centralnego, oraz Xavier Bettel, były premier, a obecnie minister spraw zagranicznych Luksemburga. Podczas gdy ten pierwszy nie wydał jeszcze żadnych oficjalnych oświadczeń na ten temat, ten drugi powiedział RTL, że obecnie nie kandyduje i chce pozostać w swoim kraju, dodaje Bloomberg.