fbpx

Populizm, dobry i zły

Kultura - 12 sierpnia, 2024

Dziennik europejski: Aix-en-Provence

Aix-en-Provence, „miasto tysiąca fontann”, jest jednym z najpiękniejszych i najprzyjemniejszych miast we Francji, a nawet w całej Europie.
Jest dość stare, założone w 123 rpne, aw średniowieczu było stolicą pięknego regionu Prowansji, który stał się częścią Francji dopiero w 1486 roku.
Centrum jest malownicze, z okazałymi budynkami, wąskimi uliczkami i szerokimi placami.
Miejskie brasserie i kawiarnie na świeżym powietrzu były pod koniec XIX wieku odwiedzane przez dwóch słynnych mieszkańców, Paula Cézanne’a i Émila Zolę, którzy byli kolegami szkolnymi, a następnie przez Ernesta Hemingwaya i jego przyjaciół.
Bardzo podobały mi się moje liczne wizyty w Aix.
W drugim tygodniu lipca 2024 r. ponownie znalazłem się w tym mieście, wygłaszając wykład na letniej szkole zorganizowanej przez profesora Pierre’a Garello, profesora ekonomii na Uniwersytecie Aix-Marseille, dla dwóch francuskich think tanków, IES Europe i IREF.
Tematem szkoły letniej było „Przywrócenie wolności, aby odejść od chaosu”.
Wśród prelegentów znaleźli się francuscy uczeni Jean-Philippe Delsol, Nicolas Lecaussin i Philippe Nemo, brytyjski pisarz Lord Syed Kamal, argentyński ekonomista Emilio Ocampo, amerykański ekonomista Nikolai Wenzel i szwedzki teoretyk polityczny Nils Karlson.
Moje wystąpienie dotyczyło znaczenia nordyckiego liberalizmu dla tego tematu.

Nordyccy liberałowie

Argumentowałem, że w krajach nordyckich istniała silna tradycja liberalna, co przyznał Monteskiusz, pisząc w Duchu prawa, że narody skandynawskie „były źródłem wolności w Europie, co oznacza prawie wszystko, co jest dziś wśród ludzi”.
Ale kraje nordyckie odniosły sukces pomimo socjaldemokracji, a nie dzięki niej.
Trzema filarami nordyckiego sukcesu były tradycja pewności prawnej, wolny handel i spójność społeczna.
Filary te zostały opisane przez wybitnych nordyckich myślicieli.
Trzynastowieczny islandzki kronikarz Snorri Sturluson, w swojej historii norweskich królów, jasno wyraził ideę, że królowie nie stoją ponad prawem i mogą zostać obaleni, jeśli naruszą dorozumianą umowę między nimi a ich poddanymi i wprowadzą niepewność prawną.
Osiemnastowieczny szwedzki pastor i polityk Anders Chydenius opowiadał się za wolnym handlem i w dużej mierze samoregulującą się gospodarką w broszurze z 1765 roku, jedenaście lat przed opublikowaniem przez Adama Smitha Bogactwa narodów.
Dziewiętnastowieczny duński pastor, poeta i polityk Nikolaj F. S. Grundtvig wspierał państwo narodowe, które było dla niego głównie miejscem spontanicznej współpracy w prywatnych szkołach, niezależnych kongregacjach, różnych klubach i dobrowolnych stowarzyszeniach: to właśnie stworzyło spójność społeczną w długim i powolnym procesie.

Imigracja i federalizm

W moim wystąpieniu omówiłem również ograniczenia dwóch czcigodnych liberalnych idei, dotyczących swobodnego przepływu ludzi przez granice i federalizmu.
Jak zauważył Friedrich von Hayek w Konstytucji wolności, nieograniczona imigracja może prowadzić do niechęci i konfliktów.
Nie było problemu, gdy Polak udawał się do Anglii w poszukiwaniu pracy lub Islandczyk do Danii.
Ale jeśli ludzie przybyliby do Europy z różnych kultur, w których przemoc nie była odrzucana, ciężka praca nie była szanowana, a kobiety i grupy mniejszościowe były uciskane, mogłoby dojść do kłopotów, co rzeczywiście miało miejsce.
Druga liberalna idea, federalizm, była z pewnością pożądana, jeśli oznaczała integrację gospodarczą, rozszerzony wolny rynek.
Ale „integracja polityczna” była często tylko eufemizmem dla centralizacji.
Mówiłem, że nadszedł czas, aby ożywić zasadę pomocniczości – że decyzje powinny być podejmowane jak najbliżej tych, których dotyczą – która miała być podstawą prawa europejskiego, ale która została zlekceważona przez instytucje europejskie, takie jak Komisja Europejska i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Marzenie o europejskim supermocarstwie, Stanach Zjednoczonych Europy, powinno zostać porzucone i zastąpione Europą państw narodowych.
Możliwym modelem była Rada Nordycka, która stanowiła forum integracji prawnej i współpracy politycznej przy minimalnym zrzeczeniu się suwerenności.

Dobry populizm

Po wykładach w ramach szkoły letniej miały miejsce ożywione dyskusje.
Kiedy mój dobry przyjaciel Nils Karlson argumentował przeciwko populizmowi, o którym niedawno opublikował książkę, i przeciwstawiał go liberalizmowi, poczyniłem kilka sceptycznych uwag.
Czym jest populizm?
W Oxford Learner’s Dictionary definiuje się go jako „rodzaj polityki, która twierdzi, że reprezentuje opinie i życzenia zwykłych ludzi”.
Nie widzę w tym nic złego, przynajmniej nie w liberalnej demokracji.
Rzeczywiście, można dokonać rozróżnienia między dobrym i złym populizmem.
Na przykład Ronald Reagan i Margaret Thatcher byli populistami w dobrym tego słowa znaczeniu: chcieli powstrzymać zakorzenione elity w Waszyngtonie i Londynie i przekazać władzę zwykłym ludziom, podatnikom, konsumentom i wyborcom.
Obaj zamiennie używali języka nadziei i strachu.
Dawali nadzieję na poprawę sytuacji materialnej poprzez wzrost gospodarczy i odwoływali się do strachu – Reagan przed komunistycznym „imperium zła”, Thatcher przed zastraszaniem przywódców związków zawodowych.
Obaj byli zręcznymi przedsiębiorcami politycznymi, identyfikującymi i organizującymi grupy interesu, które mogły ich wspierać.
Przykładem tego była sprzedaż domów komunalnych przez Thatcher, która stworzyła dla niej polityczny okręg wyborczy.
Był to populizm, ale nie było nic złego w przekształcaniu nieodpowiedzialnych najemców w odpowiedzialnych właścicieli (choć oczywiście wdrożone ceny nie mogły znacząco zakłócać rynku mieszkaniowego).
Innym przykładem może być prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych poprzez utrzymywanie ceny udziałów w nich na tak niskim poziomie, że nabywcy (których powinno być jak najwięcej) niemal na pewno by na tym zyskali.
W ten sposób powstałby kolejny okręg polityczny.
Dlaczego diabeł miałby mieć wszystkie najlepsze melodie?

Zły populizm

Wszyscy politycy muszą do pewnego stopnia być populistami, jeśli chcą utrzymać swoją posadę.
To, co liberalni myśliciele muszą zrobić, to zaprojektować politykę, w której interes własny grup głosujących pokrywa się z interesem publicznym.
Tylko na własne ryzyko mogą ignorować „opinie i życzenia zwykłych ludzi”, używając słów Oxford Learner’s Dictionary. Ale Karlson z pewnością ma rację, że istnieje również zły populizm: kiedy demagodzy, aby zdobyć głosy, promują te szczególne interesy, które są rażąco sprzeczne z interesem publicznym, takie jak protekcjonizm zamiast wolnego handlu, i kiedy próbują wzbudzić nienawiść do „innych”, bogatych według skrajnej lewicy i Żydów lub muzułmanów, według skrajnej prawicy (podczas gdy, co zadziwiające, skrajna lewica faktycznie dołączyła do skrajnej prawicy w swoim antysemityzmie).
Archetypowymi populistami w tym sensie mogą wydawać się Lenin i Hitler.
Aby zdobyć i utrzymać władzę w Rosji, Lenin obiecał chłopom ziemię i pokój.
Hitler obiecał Niemcom, że wyrzeknie się traktatu wersalskiego, powszechnie postrzeganego jako niesprawiedliwy, i przedstawił Żydów jako złowrogich i niebezpiecznych (tak jak być może sam ich uważał).
Być może jednak Lenin i Hitler nie kwalifikują się jako populiści, ponieważ ich ukrytym celem nie było dawanie ludziom tego, czego chcieli, ale raczej tego, czego sami chcieli.
Lenin tak naprawdę nie chciał, by chłopi posiadali ziemię i pragnął światowej rewolucji, która z pewnością nie byłaby pokojowa.
Hitler również ukrywał swoje prawdziwe cele przed niemieckimi wyborcami, w szczególności eliminację Żydów.

Demagogia

Populizm omawiany i krytykowany przez Karlsona jest znacznie mniej dramatyczny niż ten Lenina i Hitlera.
Jest to w zasadzie demagogia, antyimigracyjna i antyelitarna retoryka, którą Karlson przypisuje partiom politycznym takim jak Fidesz na Węgrzech, Narodowy Rajd we Francji, UKIP w Wielkiej Brytanii, AFD w Niemczech, Partia Postępu w Norwegii, Partia Ludowa w Danii, Szwedzcy Demokraci i Partia Republikańska Trumpa.
Karlson może mieć rację w wielu swoich zarzutach wobec tych partii i ich przywódców, ale niektórzy z nich dostrzegli jednak cztery ważne prawdy.
O dwóch z nich wspomniałem już podczas mojego wystąpienia w Aix.
Jedną z nich jest to, że wielu wyborców nie zaakceptuje masowej imigracji z kultur, które nie podzielają zachodniego nacisku na prawa człowieka, równość płci, tolerancję, samodzielność i ciężką pracę.
Drugą prawdą, istotną dla państw członkowskich Unii Europejskiej, jest to, że wielu wyborców nie zaakceptuje rosnącej centralizacji UE.
Trzecią prawdą jest to, że ogólny argument za wolnym handlem może być przekonujący i moim zdaniem poprawny, ale może nie mieć pełnego zastosowania do Chin pod rządami komunistów.
Wydaje mi się, podobnie jak szkockiemu historykowi Niallowi Fergusonowi i wielu innym naukowcom, że chińscy komuniści prowadzą zimną wojnę z Zachodem.
Są również zaangażowani w nieuczciwe praktyki handlowe.
Czwartą prawdą jest to, że wielu wyborców nie zaakceptuje absurdów anulowanej kultury i szerzącego się budzenia na zachodnich uniwersytetach i w mediach.
Te cztery prawdy dotyczą tego, co wyborcy faktycznie zaakceptują.
Oczywiście powinniśmy dokonać rozróżnienia między tym a tym, co jest moralnie możliwe do obrony.
Ale być może „zwykli ludzie” mają rację w tych czterech kwestiach, a nie elity w Londynie, Brukseli i Waszyngtonie.