Szwedzki ambasador UE Lars Danielsson, który teraz rezygnuje, ma duże doświadczenie na najwyższym szczeblu politycznym w UE. Uważa on, że Szwecja musi rozwinąć nową współpracę z UE po Brexicie.
Lars Danielsson był bliskim współpracownikiem dwóch socjaldemokratycznych premierów, a następnie był szczególnie odpowiedzialny za współpracę z UE. Był ambasadorem w kilku ważnych krajach, a przez ostatnie siedem lat był szefem szwedzkiego przedstawicielstwa w UE, które opuścił po wakacjach.
Budowanie sojuszy między Północą a Wschodem
Może on zapewnić wgląd w to, jak szwedzki establishment postrzega UE. W wywiadzie uważa, że Brexit zmienił warunki dla państw członkowskich.
– Oczywiście ściśle współpracujemy z krajami skandynawskimi, ale powiedziałbym, że podczas mojej kadencji Holandia była krajem, z którym współpracowaliśmy najwięcej. Mamy taką samą strukturę finansową, podkreślają znaczenie zasady pomocniczości, jak my w Szwecji. I są w zasadzie przyjaciółmi wolnego handlu, tak jak my.
Lars Danielsson wzywa Szwecję do budowania sojuszy z większą liczbą krajów Europy Wschodniej, takich jak Czechy, Słowenia i Rumunia.
– Skutkiem Brexitu jest to, że zostaliśmy zmuszeni do przyjęcia nowych wzorców współpracy i myślę, że to dobrze – mówi Lars Danielsson.
Unia Europejska się zmieniła
Danielsson odegrał ważną rolę dla szwedzkich rządów, zarówno podczas pierwszej prezydencji w 2001 roku, jak i podczas ostatniej, która miała miejsce wiosną 2023 roku.
Uważa on, że Unia Europejska zmieniła swój kształt w ciągu prawie 20 lat, kiedy Szwecja była jej członkiem.
– Wtedy Unia składała się z 15 państw członkowskich, a dziś jest ich 27. Szwecja stała się znacznie lepsza w działaniu w ramach UE. Nauczyliśmy się mechanizmów i mamy większą grupę ludzi, którzy mają duże doświadczenie w pracy w UE. Uważa on, że przede wszystkim większa część szwedzkiego społeczeństwa, w tym biznes, znacznie lepiej rozumie dziś UE.
Danielsson przyznaje, że coraz bardziej szczegółowa kontrola z Brukseli nie odpowiada szwedzkim interesom.
– Jednocześnie współpraca europejska staje się coraz bardziej szczegółowa, co niezbyt nam odpowiada. Szwecja zbudowała społeczeństwo, które daje rynkowi dużo przestrzeni w porównaniu z większością innych krajów, a ponadto mamy system, w którym bardziej chodzi o regulacje ramowe niż szczegółowe. Stwarza to dla nas konflikty w UE.
Szwecja zawsze kładła nacisk na strefę wolnego handlu i konkurencyjność, podczas gdy niechęć do umożliwienia Brukseli kontrolowania kwestii politycznych jest silna ze strony szwedzkiej. Jednak wbrew szwedzkim interesom, kwestie konkurencji spadły z listy priorytetów w UE.
Większy nacisk na konkurencyjność
Podczas ostatniej prezydencji Szwecja ciężko pracowała, aby przywrócić im uwagę. Udało im się zwiększyć nacisk na konkurencyjność na globalnych rynkach w tekstach, ale teraz trzeba to udowodnić.
– Stworzyliśmy ramy. Teraz, we wszystkich podejmowanych przez nas decyzjach, musimy oceniać ich wpływ na konkurencyjność Europy. Główna praca pozostaje. Straciliśmy konkurencyjność na wiele sposobów, w stosunku do USA, a przede wszystkim części Azji. Jest to sposób na zapewnienie, że dyskusja ta jest żywa we wszystkim, co robimy, a Komisja jest w pełni zaangażowana – mówi.
Również w tym przypadku negatywny wpływ na Szwecję miało opuszczenie Unii przez Wielką Brytanię. Brytyjczycy byli najbliższymi sojusznikami Szwecji w większości spraw omawianych w UE. Lars Danielsson był zaangażowany w prawie cały proces Brexitu od wewnątrz i opisuje wyjście jako „strasznie smutne”. Natychmiast jednak wezwał swoich pracowników do pominięcia okresu żałoby i uświadomienia sobie, że teraz panuje zupełnie nowa sytuacja.
Dlatego ważne jest budowanie nowych sojuszy między rządami i przedstawicielami państw członkowskich.
Nie myl umów o wolnym handlu z polityką
Ostatecznie jednak to dwa duże kraje, Niemcy i Francja, podejmują decyzję.
– Problem z Francją polega na tym, że często przeszkadza nam ich retoryka, która jest często postrzegana jako protekcjonistyczna.
Krytykuje on również wysiłki na rzecz wolnego handlu, które są przyćmione przez względy polityczne.
– Problem polega na tym, że UE wybrała drogę, na której chce wprowadzić wiele elementów politycznych, które wymagają ratyfikacji w parlamencie każdego kraju członkowskiego. Nie udało nam się nawet ratyfikować CETA z Kanadą, a jeśli nie możesz tego zrobić, nie możesz ratyfikować niczego. Musimy zastanowić się, jak podzielić część handlową, która jest zatwierdzana w Parlamencie Europejskim, i część polityczną, która trafia do parlamentów krajowych. Nie jest zaskakujące, że umowy zostały przedłużone, ponieważ chodzi o kwestie zrównoważonego rozwoju. Ale posunęliśmy się za daleko, podsumowuje.