W Polsce znów wrze, ponieważ proeuropejski rząd Donalda Tuska jest atakowany z wielu stron, mimo że objął urząd zaledwie miesiąc temu. Z jednej strony musi podziękować przewoźnikom, którzy od listopada blokują przejścia graniczne z Ukrainą, protestując przeciwko nieuczciwej konkurencji ze strony Kijowa. Z drugiej strony, Tusk stoi w obliczu coraz bardziej gwałtownych protestów ze strony konserwatywnej opozycji, która oskarża go o próbę zmiany radykalnymi środkami tego, co poprzedni rząd nacjonalistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) pozostawił po ośmiu latach u władzy. Polska opozycja i jej zwolennicy twierdzą, że działania podejmowane przez centrolewicową, proeuropejską koalicję, która wygrała październikowe wybory, doprowadzą do „unicestwienia państwa polskiego” i liczą na wsparcie prezydenta Andrzeja Dudy, który obiecał użyć swojego weta, aby zablokować plany nowego rządu.
„Przetrwaliśmy Rosjan, przetrwamy Tuska”
Protesty obywateli niezadowolonych z polityki nowego rządu odbywają się w kilku miastach, ale największe protesty mają miejsce w Warszawie i są skierowane bezpośrednio do Tuska, do którego protestujący kierują wiadomości na transparentach, które wywieszają wraz z flagami w barwach narodowych, którymi machają.
„Tusk = piąta kolumna”, „Przeżyliśmy Rosjan, przeżyjemy Tuska” i „Tusk w celi, nie w Brukseli” to tylko niektóre z haseł skandowanych przez liderów opozycji i ich zwolenników. Ale mówią też o wolności – wolności sądownictwa i wolności mediów w kraju. Słowo wolny kojarzy się nawet z nazwą protestu, protestujący nazywają siebie „wolnymi Polakami”, a protest – wolnymi Polakami.
Ich konkretne zarzuty dotyczą nominacji dokonanych przez nowy rząd w mediach państwowych, faktu, że były minister sprawiedliwości Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wasik zostali wysłani do więzienia natychmiast po zainstalowaniu rządu Tuska, po skazaniu ich za przestępstwa korupcyjne, chociaż zostali oczyszczeni z tych zarzutów w 2015 roku. Możemy śmiało powiedzieć, że wolność prasy w Polsce umarła 22 grudnia 2023 roku. Wtedy to rząd Tuska siłą przejął państwową telewizję, a kanał informacyjny TVP Info i jego strona internetowa, które nieustępliwie atakowały byłego przewodniczącego KE Donalda Tuska po jego powrocie do polityki wewnętrznej, zostały odcięte. Tusk usprawiedliwiał się, że chce podjąć kroki w celu odpolitycznienia mediów publicznych. PiS stanowczo sprzeciwił się tej decyzji. W tym kontekście Maciej Świrski, szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, powiedział, że odwołanie władz mediów publicznych byłoby naruszeniem prawa. Świrski uznał dezaktywację sygnału telewizyjnego i stron internetowych TVP Info za bezprawne działanie przypominające najgorsze czasy stanu wojennego w okresie komunizmu w Polsce. Były premier PiS Mateusz Morawiecki uznał działania ministra kultury w stosunku do TVP, Polskiego Radia i agencji informacyjnej PAP za niezgodne z prawem. Morawiecki oskarża władze, które mają dbać o praworządność, o jej łamanie na każdym kroku.
Podczas ostatniego protestu w Warszawie, który odbył się przed budynkiem Senatu RP, protestujący skandowali również imię prezydenta Andrzeja Dudy, który jest postrzegany jako sojusznik PiS i który wcześniej oświadczył, że rozpoczął procedurę ułaskawienia dwóch uwięzionych ministrów. To nie pierwszy raz, kiedy Duda chce ułaskawić tych dwóch. Były minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wasik zostali ułaskawieni przez Dudę po tym, jak po raz pierwszy zostali skazani w 2015 roku za nadużycie władzy za zezwolenie podwładnym na stosowanie technik pułapkowych w śledztwie. Decyzja ta została uchylona przez Sąd Najwyższy, a sprawa jest rozpatrywana ponownie.
W ubiegłym roku, po dojściu Tuska do władzy, polski sąd najwyższy orzekł, że sprawa powinna zostać wznowiona. Ostatecznie obaj zostali skazani przez sąd niższej instancji na dwa lata więzienia, a następnie aresztowani w spektakularnym nalocie na sam pałac prezydencki. Po ułaskawieniu po epizodzie z 2015 r. mogli oni objąć mandaty parlamentarne. Konsekwencją aresztowania tych dwóch osób jest odroczenie przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię planowanego posiedzenia niższej izby parlamentu. Szymon Hołownia argumentuje, że zgodnie z prawem wyroki pozbawiają Mariusza Kamińskiego i Macieja Wasika mandatów poselskich. Polski parlament ma czas do końca stycznia na przegłosowanie budżetu na 2024 r. i przesłanie go prezydentowi Dudzie do podpisu. Jeśli tak się nie stanie, Andrzej Duda jest uprawniony do rozwiązania parlamentu, co pośrednio doprowadziłoby do przedterminowych wyborów.
Niektóre przepisy prawa europejskiego są niezgodne z Konstytucją RP
Krytycy w Brukseli przypisują działania legislacyjne mające na celu podważenie niezależności sądów poprzedniemu rządowi PiS, który doprowadził sądownictwo do chaosu. Zakaz aborcji i nieuznawanie związków jednopłciowych przez prawo przyniosły Polsce potępienie ze strony Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale poprzedni rząd w Warszawie jeszcze bardziej „rozgniewał” Brukselę, odmawiając wdrożenia decyzji Europejskiego Trybunału, deklarując, że niektóre przepisy prawa europejskiego są niezgodne z polską konstytucją. Tak więc, oprócz konfliktu z Brukselą w sprawie praworządności i reformy wymiaru sprawiedliwości oraz poszanowania prywatności, poprzedni rząd zakwestionował nadrzędność prawa europejskiego i decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) nad prawem krajowym. Doprowadziło to, podobnie jak w przypadku Węgier, do zawieszenia przez Brukselę finansowania UE w wysokości miliardów euro.
I to właśnie zamierza zrobić Tusk: cofnąć te reformy, próbując uwolnić fundusze. Jeśli chodzi o zmianę kierownictwa mediów państwowych, Tusk argumentuje, że jest to próba przywrócenia równowagi w tych instytucjach, które stały się platformami propagandowymi PiS podczas ośmioletnich rządów tej partii. Przynajmniej na nośnikach, gabinet Tuska odniósł tymczasowe zwycięstwo. Po dwóch miesiącach blokowania granicy z Ukrainą, przywódcy protestów zdecydowali się dać rządowi okres karencji na rozwiązanie ich skarg. Przewoźnicy ogłosili, że zawieszają protesty do 1 marca. Jednak, jak zaznaczył odpowiedzialny minister Dariusz Klimczak, porozumienie osiągnięte przez obie strony „nie oznacza końca dialogu, a wręcz przeciwnie, otwiera bardzo intensywne dyskusje, które powinny doprowadzić do konkretnych rozwiązań, aby spełnić (…) wszystko, o co proszą przewoźnicy”, podkreślił polski minister.
Polscy rolnicy i przewoźnicy chcą wsparcia finansowego od Komisji Europejskiej
Przewoźnicy – podobnie jak polscy rolnicy, którzy kilka dni wcześniej zawiesili protesty – proszą Komisję Europejską o wsparcie finansowe w kontekście liberalizacji eksportu zboża z Ukrainy. W szczególności domagają się przywrócenia licencji nałożonych wcześniej na ukraińskie ciężarówki i zaostrzenia kontroli drogowych w celu wykrycia wszelkich przypadków nieprzestrzegania przez Ukrainę umowy z UE. Wynik, na który liczą polscy przewoźnicy, wydaje się trudny do osiągnięcia, ponieważ Ukraina trzyma się ustępstw, które do tej pory uzyskała od UE.
„Będziemy nadal bronić porozumienia w sprawie liberalizacji przewozów towarowych (które pozwala ukraińskim kierowcom ciężarówek na zwolnienie z zezwoleń na wjazd do UE od początku 2022 r. – przyp. red.), ponieważ jest to warunek przetrwania naszej gospodarki” – napisał ukraiński minister infrastruktury Ołeksandr Kubrakow w sieci X (dawniej Twitter).
Jak na ironię, zaledwie kilka miesięcy temu to Donald Tusk zapraszał ludzi do protestów. W czerwcu, przed wyborami, Warszawą wstrząsnął kilkusettysięczny wiec, zapowiadany jako największy protest od 1989 roku. W protestach kierowanych przez opozycję uczestniczył wówczas były prezydent Polski Lech Wałęsa, który nadał sens terminowi solidarność trzy dekady temu, kiedy protesty polskich związków zawodowych zapaliły lont, który doprowadził do upadku muru berlińskiego.