fbpx

Refleksje na temat nieudanej rewolucji

Kultura - 12 sierpnia, 2024

Dziennik europejski: Paryż, lipiec 2024 r.

W tegoroczne święto narodowe Francji, 14 lipca 2024 r., znalazłem się w Paryżu w drodze powrotnej do Reykjaviku z Aix-en-Provence, gdzie wygłosiłem wykład na letniej szkole na temat nordyckiego proto-liberalizmu i klasycznego liberalizmu Snorriego Sturlusona (1179-1241), Andersa Chydeniusa (1729-1803) i Nikolaja F.S. Grundtviga (1783-1872).
Miasto było takie jak zwykle, z majestatycznymi budynkami i pomnikami, szerokimi bulwarami, przestronnymi placami, nieprzyjaznymi kelnerami i smacznym jedzeniem.
To, co jednak przykuło moją uwagę, gdy byłem świadkiem obchodów w Paryżu, to silny duch militaryzmu i agresji, którym przesiąknięte jest zarówno francuskie święto narodowe, jak i hymn narodowy.
Jest to jedyny zachodni kraj, który obchodzi święto narodowe z wielką paradą wojskową w stolicy, z mniejszymi paradami w innych miastach.
(Finowie świętują swój Dzień Niepodległości paradami wojskowymi, ale za każdym razem w innym mieście i na znacznie mniejszą skalę).
Święto przypada na tak zwany Dzień Bastylii, który często uważany jest za początek rewolucji francuskiej.
W dniu 14 lipca 1789 r. rozwścieczony tłum szturmował osławioną twierdzę więzienną Bastille w centrum Paryża.
Po początkowym oporze gubernator więzienia, Bernard de Launay, poddał się.
Tłum zabił go, odciął mu głowę, umieścił ją na palu i paradował ulicami Paryża.
Więzienie okazało się jednak prawie puste, z zaledwie siedmioma więźniami.
Czy naprawdę było co świętować?

Bellicose Military March

W dniu święta narodowego place Paryża rozbrzmiewały francuskim hymnem narodowym, Marsylianką, która również wywodzi się z Rewolucji Francuskiej.
Jest to marsz wojskowy, bojowy, wojowniczy, wręcz ociekający krwią:

Aux armes, citoyens, Formez vos bataillons, Marchons, marchons!
Qu’un sang impur Abreuve nos sillons!

Lub w języku angielskim:

Chwyćcie za broń, obywatele!
Formować bataliony!
Maszerujmy!
Maszerujmy!
Niech nieczysta krew zaleje nasze pola!

Szacuje się, że około 40 000 osób straciło życie podczas rewolucji francuskiej, która zakończyła się nie tylko terrorem w latach 1793-4, ale także dyktaturą wojskową Napoleona i jego nieudaną i kosztowną próbą podboju całej Europy.
W Obywateleswojej znakomitej książce o rewolucji francuskiej, Simon Schama pisze (s. xv): „Przemoc była niezbędnym warunkiem rewolucji, i to od samego początku, od lata 1789 roku”.

Uroczysty, podniosły hymn

Spacerując ulicami Paryża, nie mogłem nie zestawić tych dwóch symboli francuskiej tożsamości narodowej z odpowiadającymi im symbolami w mojej małej Islandii, prawdopodobnie kraju o najmniej brutalnej historii na świecie.
Naszym świętem narodowym jest 17 czerwca, dzień urodzin przywódcy islandzkiej walki o niepodległość, Jona Sigurdssona, w 1811 roku.
W rzeczywistości Islandia, pierwotnie zasiedlona przez uchodźców z królewskiego ucisku w Norwegii, była niepodległa do 1262 roku, kiedy to została zmuszona do zostania norweskim trybutem, a później duńską zależnością.
Jon Sigurdsson, uczony historyk i filolog, w 1848 r. przedstawił roszczenia Islandii do niepodległości: że Islandczycy mają swój własny język, literaturę i historię, a zatem powinni mieć własne suwerenne państwo; że w 1262 r. Islandczycy przekazali suwerenność norweskiemu, a później duńskiemu królowi, ale wraz z zrzeczeniem się przez króla w 1848 r. jego absolutnej władzy, suwerenność nie została przekazana narodowi duńskiemu, ale raczej wróciła do Islandczyków; i że Islandczycy wiedzieli lepiej niż duńscy biurokraci, co leży w najlepszym interesie Islandii.
W islandzkiej walce o niepodległość nie przelano ani kropli krwi.
Walka była prowadzona za pomocą argumentów, odwoływania się do starych dokumentów i wydarzeń historycznych.
Chociaż Jon Sigurdsson zmarł w 1879 r., walka trwała nadal, a w 1918 r. Dania uznała Islandię za suwerenny kraj w unii personalnej z duńskim królem.
17 czerwca 1944 r. Islandia stała się republiką.

Hymny narodowe Islandii i Francji są również tak różne, jak to tylko możliwe.
Hymn Islandii to hymn skomponowany w 1874 roku, kiedy minęło tysiąclecie od przybycia pierwszych norweskich osadników w 874 roku:

Bóg naszego kraju!
Boże naszego kraju!
Wielbimy Twe imię w jego cudownej wzniosłości.
Słońca niebios są osadzone w Twojej koronie Przez Twoje legiony, wieki czasu!
Z Tobą każdy dzień jest jak tysiąc lat, Każdy tysiąc lat, lecz dzień, Wieczności strumień, z hołdem łez, Który ze czcią przemija.

Śpiewanie tego hymnu jest dość trudne ze względu na jego duży zakres wokalny, ale jest to wspaniały, uroczysty i podniosły utwór poetycko-muzyczny, bez cienia agresji czy arogancji.

Wyrafinowana tradycja konserwatywno-liberalna

Niezaprzeczalnie francuski duch narodowy ma militarystyczną, dirigistyczną i autorytarną passę: Colbertyzm, nazwany na cześć ministra finansów Lewisa XIV, sugerujący nadmierne opodatkowanie i regulacje; jakobinizm, demokratyczny despotyzm francuskich rewolucjonistów; i bonapartyzm, polityczny duet tylko dla dwóch wykonawców, wszechmocnego dyktatora i nominalnie suwerennego ludu.
Ale Francja ma również silną i wyrafinowaną tradycję konserwatywno-liberalną, znacznie bogatszą socjologicznie i historycznie niż raczej mdły angielski utylitaryzm, jak rzeczywiście wskazałem w moim wykładzie w Aix-en-Provence, zanim przybyłem do Paryża.
Benjamin Constant (1767-1830) przeciwstawiał wolność współczesnych wolności starożytnych, z jednej strony indywidualnym chronionym domenom, a z drugiej samorządności małego kolektywu.
Frédéric Bastiat (1801-1850) błyskotliwie obalił protekcjonizm gospodarczy.
Alexis de Tocqueville (1805-1859) zajmował się problemem, jak pogodzić wolność i równość i znalazł rozwiązanie w kwitnącym społeczeństwie obywatelskim Stanów Zjednoczonych.
Bertrand de Jouvenel (1903-1987) skontrastował mądrego rexa, świętego Ludwika siedzącego pod dębem w Vincennes, wymierzającego sprawiedliwość swoim poddanym, z ambitnym duxem, Napoleonem jadącym konno w Arcola, prowadzącym swoją armię do bitwy.

Constant odrzucił ideę innego szwajcarsko-francuskiego myśliciela, Rousseau, który „dostarczył śmiertelnych pretekstów dla więcej niż jednego rodzaju tyranii”.
Przeciwstawiając się Rousseau, Constant wskazał, że „oddając się wszystkim innym, z pewnością nie jest prawdą, że nie oddajemy się nikomu. Wręcz przeciwnie, jest to oddanie się tym, którzy działają w imieniu wszystkich”.
Tocqueville przedstawił uderzające wyjaśnienie rewolucji francuskiej, że była ona bezpośrednim historycznym wynikiem centralizacji, w której królowie stopniowo eliminowali instytucje pośredniczące między jednostkami a państwem.
Absolutny król ustąpił miejsca absolutnemu „ludowi”, a raczej tym, którzy przejęli władzę w imieniu ludu.
Werdykt Tocqueville’a na temat rewolucjonistów był potępiający, ale sprawiedliwy: „Pisarze ci mieli naturalną pokusę, by bez zastrzeżeń oddawać się abstrakcyjnym i ogólnym teoriom rządu. Nie mieli praktycznej znajomości tematu; ich zapał nie był tłumiony przez rzeczywiste doświadczenie; nie znali żadnych istniejących faktów, które stałyby na drodze pożądanych reform; byli nieświadomi niebezpieczeństw nierozerwalnie związanych z najbardziej potrzebnymi rewolucjami i nie marzyli o żadnej z nich”. Obserwując uroczystości w Paryżu 14 lipca 2024 r., nie mogłem nie pomyśleć, że Francja zrobiłaby dobrze, doceniając tę konserwatywno-liberalną tradycję, zamiast oklaskiwać symbole nieudanej rewolucji francuskiej.