Ach, Boże Narodzenie. Ten ciepły i przytulny czas w roku, kiedy przystrajamy sale, wymieniamy się prezentami i śpiewamy o wesołym staruszku przychodzącym do naszych domów z workiem pełnym niespodzianek. To szczyt tradycji, tyle że nie do końca oryginalny. Pozbądź się świecidełek i ostrokrzewu, a znajdziesz coś starszego, bardziej awanturniczego i znacznie bardziej pogańskiego: Saturnalia, starożytne rzymskie święto, które niektórzy nazywają „Bożym Narodzeniem przed Bożym Narodzeniem”. Mając święta za sobą, przeanalizujmy podobieństwa między nimi i zastanówmy się, jak bardzo Imperium Rzymskie zainspirowało to, co obecnie nazywamy „najwspanialszym okresem w roku”. Dla wielu historyków Boże Narodzenie jest dopracowaną, przyjazną rodzinie wersją rozpustnego pogańskiego święta. Oczywiście, obecnie jest to uroczyste świętowanie narodzin Chrystusa (za to również możemy podziękować Rzymianom), ale jeśli przyjrzeć się bliżej, można dostrzec wiele elementów, które zostały dokooptowane.
Satur-What?
Najpierw ustawmy scenę. Saturnalia były tygodniowym świętem ku czci Saturna, rzymskiego boga rolnictwa i czasu. Oficjalnie trwały od 17 do 23 grudnia, choć często przeradzały się w nieoficjalne przedłużone święto. Rzymianie świętowali Saturnalia, wywracając normy społeczne do góry nogami. Niewolnicy byli tymczasowo uwalniani i pozwalano im kpić ze swoich panów, zachęcano do publicznego hazardu i panowała ogólna atmosfera „wszystko wolno”. To nie był tylko festiwal; to był kulturowy wydech. Po miesiącach katorżniczej pracy ludzie bawili się tak, jakby nie było jutra (a przy rzymskich wskaźnikach śmiertelności często nie było). Brzmi znajomo? Ten duch wesołości, ucztowania i społecznej inwersji ma wyraźne podobieństwa do współczesnego okresu Bożego Narodzenia. W końcu czym jest Boże Narodzenie, jeśli nie okazją do nadmiernego pobłażania sobie, okazywania dobrej woli (nawet wobec ludzi, których nie lubisz) i udawania, że kalorie się nie liczą?
Dekoracje dawniej i dziś
Jednym z najtrwalszych wkładów Saturnalii w Boże Narodzenie jest sposób, w jaki dekorujemy nasze domy. Podczas tego święta Rzymianie ozdabiali swoje domy wiecznie zielonymi konarami, wieńcami i girlandami – symbolami życia trwającego przez zimę. Zapalali nawet świece, aby rozjaśnić najciemniejsze dni w roku, co było dosłownym i symbolicznym ukłonem w stronę nadziei. Przenieśmy się szybko do dnia dzisiejszego, a te same wiecznie zielone wieńce i migoczące światełka stały się podstawą świątecznej estetyki. Jasne, przeszliśmy na światełka LED i plastikowe wieńce wyprodukowane w Chinach, które kupujemy w supermarketach, ale podstawowa idea jest identyczna.
Oryginalna sztuka dawania prezentów
Jeśli myślisz, że wymienianie się prezentami to czysto chrześcijański wynalazek, pomyśl jeszcze raz. Saturnalia były oryginalnym Sekretnym Mikołajem. Rzymianie wymieniali się drobnymi, symbolicznymi prezentami podczas festiwalu, takimi jak świece, figurki i słodycze. Nie były one ekstrawaganckie; nacisk kładziono raczej na troskę niż na wydatki. Porównajmy to z dzisiejszym szałem świątecznych zakupów. Gdzieś po drodze zamieniliśmy serdeczne upominki na drogie gadżety i obowiązkowe karty podarunkowe. Mimo to akt dawania – znak rozpoznawczy obu świąt – wywodzi się bezpośrednio z tej rzymskiej tradycji. Co ciekawe, pierwsi chrześcijanie nie byli zbytnio zainteresowani dawaniem prezentów. Postrzegano je jako zbyt pogańskie i materialistyczne. Ale kiedy Kościół zdał sobie sprawę, jak bardzo ludzie kochają tę tradycję, wygodnie przemianował ją na część Bożego Narodzenia. Bo nic tak nie mówi „święta noc” jak nowy iPhone.
Ucztowanie i picie – odwieczna wakacyjna rozrywka
Saturnalia były zasadniczo siedmiodniowym bankietem. Rzymianie ucztowali na obfitych potrawach, pili duże ilości wina i rozluźniali się w sposób, który sprawiłby, że współczesne działy HR wzdrygnęłyby się. Brzmi znajomo? Powinno, ponieważ świąteczne ucztowanie jest praktycznie kopią tej tradycji. Pomyśl o przeciętnej kolacji wigilijnej. Wybór mięsa i dodatków może się różnić w zależności od regionu Europy, z którego pochodzisz, ale stół jest zawsze zastawiony imponującą ilością kalorii. Teraz wyobraź sobie, że robisz to codziennie przez tydzień, z mniejszą liczbą zasad i większą ilością wina. To są właśnie Saturnalia. Nawet idea wspólnych posiłków, podczas których wszyscy gromadzą się wokół stołu, zawdzięcza dług temu starożytnemu festiwalowi.
Tasowanie kalendarza, genialna strategia konwersji
Oto zwrot akcji: Jezus nie urodził się 25 grudnia. A przynajmniej nie ma na to żadnego teologicznego/historycznego dowodu. Biblia nie określa daty narodzin Chrystusa, a pierwsi chrześcijanie nawet jej nie obchodzili. Dlaczego więc 25 grudnia? Dzięki Saturnaliom – i talentowi Imperium Rzymskiego do zawłaszczania. Data ta została strategicznie wybrana przez Kościół, aby zbiegła się z popularnymi pogańskimi świętami, w tym Saturnaliami i obchodami przesilenia zimowego Sol Invictus, „Niepokonanego Słońca”. Dopasowując narodziny Chrystusa do istniejących świąt, Kościół ułatwił poganom nawrócenie się bez rezygnacji z ich ulubionych tradycji. To mistrzostwo marketingu: jeśli nie możesz ich pokonać, zaadoptuj ich.
Co zostało z Saturnalii?
Chociaż same Saturnalia zniknęły z historii po upadku Cesarstwa Rzymskiego, ich wpływ jest wszędzie, podobnie jak wpływ Rzymian, którzy kiedyś rządzili światem. Boże Narodzenie można zasadniczo uznać z pewnego punktu widzenia za Saturnalia z nałożoną na nie szopką. Duch pobłażania, hojności i wspólnoty pozostaje, nawet jeśli zamieniliśmy Saturna na Świętego Mikołaja. Więc następnym razem, gdy będziesz popijać grzane wino, rozpakowywać prezenty lub dekorować choinkę, pomyśl o Saturnaliach. Bez nich Boże Narodzenie mogłoby nigdy nie stać się błyszczącym, wypełnionym prezentami juggernautem radości, który znamy i kochamy dzisiaj. Fakt, że Boże Narodzenie – święto mające na celu uczczenie narodzin Chrystusa – jest zakorzenione w pogańskich tradycjach, które Kościół kiedyś próbował wykorzenić, jest pyszną ironią. To przypomnienie, że historia nie jest czystą narracją; to chaotyczna, splątana sieć wpływów i adaptacji. Na długo przed jasełkami przesilenie zimowe było ważnym wydarzeniem dla starożytnych kultur. Przesilenie, występujące około 21 lub 22 grudnia na półkuli północnej, oznaczało najdłuższą noc w roku i symbolizowało odrodzenie słońca. Dla społeczeństw silnie uzależnionych od rolnictwa ten niebiański punkt zwrotny zapowiadał stopniowy powrót światła i życia. Kultury w całej Europie organizowały w tym czasie wielkie uroczystości. Na przykład Nordycy świętowali Yule, rozpalając ogromne ogniska i przynosząc wiecznie zielone drzewa do domów, aby symbolizować wieczne życie. Te wiecznie zielone drzewka przekształciły się później w nowoczesną choinkę, a kłody Yule stały się przytulną tradycją świąteczną. Praktyka śpiewania od drzwi do drzwi podczas Świąt Bożego Narodzenia, znana jako kolędowanie, ma swoje korzenie w wassailing, przedchrześcijańskiej tradycji. Wassailers śpiewali pieśni, aby pobłogosławić plony i sady zimą, często przy akompaniamencie wspólnego picia. Chociaż współczesne kolędowanie jest mniej rolnicze i bardziej rodzinne, jego korzenie w pogańskich rytuałach wspólnoty i świętowania są niewątpliwe. Zapalanie świec podczas najciemniejszych dni zimy było powszechną pogańską praktyką, symbolizującą nadzieję i powrót słońca. Zarówno żydowskie święto Chanuka, jak i rzymskie Saturnalia charakteryzowały się znacznym wykorzystaniem światła. Czas i motywy nadziei i odnowy związane z przesileniem płynnie łączyły się z chrześcijańskim przesłaniem Chrystusa jako „światłości świata”, dzięki czemu przejście do Bożego Narodzenia było naturalne, a nawrócenie pogan łatwiejsze. Ostatecznie spuścizna Saturnalii jest świadectwem trwałej mocy świętowania. Niezależnie od tego, czy nazywamy je Bożym Narodzeniem, Saturnaliami czy Festivus, sedno świąt pozostaje takie samo: czas na spotkanie się, rozluźnienie i przyjęcie życia. Tylko nie zapomnij podziękować Rzymianom. Byliby zachwyceni wiedząc, że ich impreza tak naprawdę nigdy się nie skończyła.