Wyborcy powinni decydować, kto może ubiegać się o urząd, a nie sędziowie czy psychiatrzy…
W lipcu 1940 roku, miesiąc po zajęciu Estonii przez Armię Czerwoną, prezydent kraju Konstantin Päts został aresztowany i najpierw deportowany do Ufy w Baszkirze, a następnie przez pewien czas więziony w Butyrkach, aż do zamknięcia w jednym szpitalu psychiatrycznym po drugim. w Związku Radzieckim, gdzie jego przymusowe „leczenie” było usprawiedliwiane „upartym twierdzeniem, że jest prezydentem Estonii”. Päts zmarł prawie 82 lata w 1956 roku, wciąż zamknięty. Przypomniało mi się o tej tragicznej historii, gdy wczoraj przeczytałem w tętniącym życiem magazynie internetowym Unherd , że sędziowie w Mediolanie we wrześniu tego roku nakazali byłemu premierowi Włoch Silvio Berlusconiemu poddanie się ocenie psychiatrycznej przez wybranych przez siebie lekarzy. Rozpoznają sprawę przeciwko Berlusconiemu, w której twierdzi, że z hojności dawał prezenty kilku młodym dziewczynom, podczas gdy jest oskarżony o płacenie im za seks. Nakaz sędziów, którego Berlusconi odmówił, był szeroko krytykowany we Włoszech, nawet przez lewicowych komentatorów. Jeden z nich, Piero Sansonetti, mówi, że Włochy to nie demokracja, ale „dyktatura sądownicza”. Pisze, że celem tej decyzji jest uniemożliwienie Berlusconiemu wyboru prezydenta Włoch w styczniu przyszłego roku i osiedlenia się na Kwirynale, pałacu prezydenckim w Rzymie: „Sędziowie powiedzieli sobie: badaniem psychiatrycznym wszystko blokujemy. Albo on tego nie akceptuje, a potem wygrywamy proces, albo on to akceptuje, zostaje uznany za szaleńca, a jego marzenie o Kwirynale się kończy. Zgadzam się z Sansonettim, że to oburzające. W demokracji, w normalnych warunkach, to wyborcy, a nie lekarze czy sędziowie, powinni decydować o tym, kto nadaje się na urząd. Najmniej tacy eksperci nie powinni próbować dyskwalifikować polityków pod pretekstem szaleństwa.
Dziwny przypadek Jonasa Jonssona z Hrifla
Może dziwić, że na Islandii mieliśmy nieco podobny przypadek w lutym 1930 roku. Trzy lata wcześniej, przy wsparciu socjaldemokratów, utworzono mniejszościowy rząd wiejskich postępowców, zastępując rząd konserwatywny. Jeden z trzech ministrów, Jonas Jonsson z Hrifla, minister sprawiedliwości, zdrowia i edukacji, był silną postacią, która chciała przejąć to, co uważał za establishment, sieć starych chłopców, która dotychczas rządziła krajem. Zlecił kilka śledztw wobec prawicowych urzędników, a następnie oskarżył niektórych z nich; na stanowiska w administracji mianował prawie wyłącznie lewicowców; i prowadził zaciekłą kampanię w przemówieniach i artykułach prasowych przeciwko konserwatystom (którzy, jak to mają w zwyczaju, niestety, byli zbyt przestraszeni, by walczyć i zbyt grubi, by uciekać). Jonsson wkrótce został uwikłany w spór z Islandzkim Towarzystwem Medycznym, które chciało kontrolować wizyty w sektorze zdrowia. Kiedy jako minister zdrowia wielokrotnie odrzucał ich rady, zachowując agresywne i niemal gorączkowe maniery, niektórzy lekarze zaczęli podejrzewać, że jest szalony. 19 lutego 1930 roku psychiatra ze szpitala psychiatrycznego w Reykjaviku, Helgi Tomasson, złożył mu wizytę i powiedział mu i jego żonie, że wydaje się, że jest coś nienormalnego w jego zachowaniu i że być może powinien szukać pomocy medycznej. Wcześniej Tomasson spotkał się z kilkoma innymi zaniepokojonymi lekarzami, aby omówić tę sprawę.
Jonsson pomyślał, nie bez powodu, że był to początek próby zamknięcia go w zakładzie dla obłąkanych lub, jak sam to ujął, pochowania żywcem. Jego odpowiedź pojawiła się 26 lutego w długim, ale trzeźwo napisanym artykule prasowym zatytułowanym „Wielka bomba”, w którym argumentował, że był to tylko kolejny polityczny atak na niego. Artykuł był sensacją i Jonsson zyskał wiele sympatii, ponieważ wielu uważało, że lekarze posunęli się za daleko. Jonsson mógł być wojowniczy i pobudliwy, ale nie był szalony. W kwietniu Jonsson zwolnił Tomassona i próbował również przeszkodzić mu w zdobyciu pracy w innych krajach nordyckich. Jednak w 1932 r. Jonsson musiał zrezygnować, a konserwatywny minister rządu ponownie mianował Tomassona jego dawne stanowisko w szpitalu psychiatrycznym w Reykjaviku. Jonsson nie pełnił już funkcji ministra w rządzie, chociaż przez jakiś czas pozostawał dość wpływowy w islandzkiej polityce, stając się silnym antykomunistą. Myślę, że prawdopodobnie Tomasson i inni lekarze działali w dobrej wierze, ale wykazali się niesamowitą zawodową arogancją, a nawet nadużyciem stanowiska. Wyborcy, a nie psychiatrzy, powinni decydować, kto może ubiegać się o urząd.
Jeszcze dziwniejszy przypadek hrabiego K. Long
Jonas Jonsson z Hrifla nigdy nie trafił na zabawną farmę. Ale to samo zrobił gubernator Earl K. Long z Luizjany. Był młodszym bratem Hueya P. Longa, populistycznego demokraty, który był potężną postacią w polityce Luizjany aż do zamachu w 1935 roku. Huey, którego niektórzy postrzegali jako pierwowzór amerykańskiego dyktatora, zainspirował dwie dobrze znane powieści: Tu nie może się wydarzyć Sinclaira Lewisa i Wszyscy ludzie króla Roberta Penna Warrena. Earl był nie mniej kolorowy niż jego starszy brat. Zagorzały polityk, umiejący zabiegać o wyborców i rozdawać przysługi, powiedział kiedyś swoim rywalom: „Podczas gdy reszta śpi, ja jestem polityką”. Earl K. Long był dwukrotnie wybierany na gubernatora Luizjany na czteroletnią kadencję, w 1948 i 1956. Podczas drugiej kadencji gubernatora pokłócił się z żoną Blanche, ponieważ miał romans ze striptizerką Blaze Starr (która była od niego prawie czterdzieści lat młodsza). Pił też nadmiernie i krzyczał na swoich przeciwników na spotkaniach. Jego żona, w porozumieniu z dyrektorem szpitali w Luizjanie, Jesse Bankstonem, podjęła niezwykły krok, polegający na zamknięciu Longa w szpitalu psychiatrycznym, ale chciała to zrobić poza jego stanem, gdzie nie mógł użyć swoich uprawnień gubernatorskich.
30 maja 1959 gubernator został przywiązany do wózka i przewieziony do szpitala psychiatrycznego w Galveston w Teksasie. Lekarzom powiedziano, że Long zgodził się na przyjęcie, ale wkrótce dowiedzieli się, że jest inaczej. Longowi udało się osiągnąć kompromis z żoną, że dobrowolnie wróci do Luizjany i trafi do szpitala psychiatrycznego w Nowym Orleanie. Spędziwszy tam zaledwie dzień, wyjechał, mówiąc żonie, że obiecał tylko, że tam pojedzie, nie precyzując na jak długo. Jego żona przekonała jednak sędziego, aby podpisał dokumenty zamykające Longa w szpitalu psychiatrycznym w Mandeville w stanie Luizjana, do którego został zaciągnięty, krzycząc i przeklinając. Ale to była instytucja państwowa, a Long nadal był gubernatorem. Ze swojej sali szpitalnej mógł zwołać posiedzenie Rady Szpitala Stanowego i zwolnić Bankstona. Nowy dyrektor szpitali w Luizjanie natychmiast zwolnił dyrektora szpitala Mandeville, a nowy dyrektor zwolnił Longa. Tym razem sędzia odmówił podpisania aktów pozbawienia wolności i 26 czerwca 1959 roku Long wyrzucił wolnego człowieka z sali sądowej. Afera nie wpłynęła na jego popularność iw 1960 roku bez sprzeciwu ubiegał się o miejsce w Izbie Reprezentantów USA, ale przed wyborami zmarł na atak serca. Znowu wydaje mi się, podobnie jak wyborcom w Luizjanie, że zamknięcie Longa było nadużyciem pozycji.
Nadzwyczajne Osiągnięcia
Na szczęście nie żyjemy w totalitaryzmie, żeby Silvio Berlusconi nie był traktowany jak Konstantin Päts. Sędziowie z Mediolanu mogą mieć ochotę, ale nie potrafią przypiąć Berlusconiego do wózka. Oczywiście nie jest wściekły, chociaż z pewnością potrafi rozwścieczyć niektórych ludzi. To człowiek o niezwykłych osiągnięciach, zarówno w zarabianiu na siebie, jak i ratowaniu Włoch przed komunizmem w przełomowym momencie 1993–1994, kiedy upadł stary system polityczny kraju. Wyraziłbym tylko dwa poważne zarzuty wobec niego jako włoskiego przywódcy politycznego: powinien był zrobić więcej zarówno w celu ograniczenia monopolistycznej władzy związków zawodowych, jak i zapewnienia stabilności funduszy emerytalnych. Mimo to zasłużyłby na to, by zostać prezydentem Włoch. Miałem kiedyś okazję przeprowadzić poważną rozmowę z Berlusconim podczas małego śniadania wydanego na jego cześć przez premiera Islandii Davida Oddssona w Thingvellir wiosną 2002 roku. Wyglądał na radosnego, miłego, czarującego mężczyznę, najwyraźniej przyzwyczajonego do bycia w centrum uwagi, ale też nie gardzący nim. Rozmawialiśmy krótko o jego rodaku Machiavellim, a Berlusconi łaskawie podpisał mój egzemplarz jego wydania po włosku Il principe Machiavellego. Rozmawialiśmy również o włoskiej polityce i zapytałem go, dlaczego wybitny dziennikarz Indro Montanelli jest do niego tak wrogo nastawiony, ponieważ w większości zgadzał się z naszymi wspólnymi pomysłami i polityką. Śledziłem to podczas moich dwóch pobytów jako profesor wizytujący we Włoszech. „Och, on po prostu nie lubi, jak ktoś inny zajmuje centralną rolę na scenie, jak ja przyszedłem” – powiedział i roześmiał się Berlusconi. Obawiam się, że dotyczy to również niektórych innych, w tym niezbyt wielkich inkwizytorów z Mediolanu. W przeciwieństwie do wielu innych polityków Berlusconi nie jest pozbawiony zazdrości.
The text was translated by an automatic system