Drugi rozdział Ewangelii Mateusza mówi nam, że „gdy Herod zrozumiał, że magowie go oszukali, wpadł we wściekłość i rozkazał zabić wszystkie dzieci w wieku poniżej dwóch lat w Betlejem i okolicy, zgodnie z datą, którą podali mu magowie” (zob. Mt 2:13-18). Herod, król Judei, znając tradycje i proroctwa Starego Testamentu, wiedział, że obiecany Mesjasz będzie kapłanem i królem. Obawiając się o swoje panowanie i przywileje, kazał zabić wszystkie te dzieci, chociaż Chrystus został ocalony przez swoich rodziców, którzy ochronili Go przed prześladowaniami rządzącej władzy.
W IV wieku ustanowiono święto ku czci Świętych Niewiniątek, nieświadomych i mimowolnych męczenników. Katolicka tradycja wschodnia upamiętnia ich 29 grudnia, podczas gdy tradycja łacińska obchodzi je 28 grudnia. Nie ma skonsolidowanych danych, a przynajmniej ja ich nie znalazłem, na poziomie Unii Europejskiej na temat liczby aborcji przeprowadzanych obecnie w Europie. Te płody są również niewinnymi świętymi, ofiarami desperacji matek oraz systemu politycznego i prawnego, który w wielu krajach uczynił aborcję prawem. W dniu, w którym aborcja została zinstytucjonalizowana w Europie, przestała ona być cywilizacją, która popchnęła świat w kierunku postępu i kultury. W rzeczywistości tego dnia Europa przestała być Europą. Arystoteles nie zrozumiałby – a wraz z nim miliony ludzi, którzy bronią rzeczywistości przed ideologią wytworzoną w think tankach – że jeśli życie jest prawem, to śmierć również może być prawem. Rzeczy nie mogą być i nie być jednocześnie. To podstawa naszej cywilizacji, zasada sprzeczności. Każdy wie, nawet zagorzali obrońcy morderstwa, że nowe życie powstaje, gdy tylko plemnik zapłodni komórkę jajową. W tym momencie pojawia się nowa istota, różniąca się od swojego ojca i matki, pełna takiej samej godności jak każdy z tych potentatów, którzy tworzą fundacje filantropijne, aby sfinansować wielomilionowy biznes aborcyjny w Ameryce Południowej, Afryce czy Azji.
W Hiszpanii w 2023 r. przeprowadzono 103 097 aborcji. Gdyby te istoty ludzkie przyszły na świat, problemy wynikające z tak zwanej zimy demograficznej nie istniałyby. Hiszpanów byłoby o ponad sto tysięcy więcej. Byłoby o sto tysięcy więcej złudzeń. Ale aborcja nie jest przypadkiem ani okolicznością czasu. Jest wynikiem horrendalnego globalistycznego planowania przez uniwersytety, fundacje filantropijne, organizacje pozarządowe i agencje ONZ.
W Hiszpanii 18% aborcji przeprowadza się w szpitalach publicznych, a resztę, 82%, w prywatnych klinikach, które bogacą się na śmierci i rozpaczy. To bardzo istotny fakt. Lekarze, pielęgniarki, ginekolodzy odmawiają bezpośrednio lub pośrednio wykonywania aborcji w szpitalach publicznych. Uniemożliwia im to ich kodeks etyczny, który zobowiązuje ich do ratowania życia. Jednak w prywatnych klinikach, gdzie kontrole są mniej rygorystyczne, i po zapłaceniu bardzo dużych sum pieniędzy, z których wiele jest nieprzejrzystych dla skarbu państwa, inni pozbawieni skrupułów lekarze dokonują aborcji.
Dodatkowym biznesem jest sprzedaż szczątków płodów. Planned Parenthood to organizacja pozarządowa działająca na całym świecie, mająca na celu promowanie planowania rodziny, a w jej przypadku aborcji, która w 2016 roku została uwikłana w skandal – który został wygodnie ukryty przez media głównego nurtu – za komercjalizację szczątków płodów z aborcji. Członkowie Center for Medical Progress, podając się za przedstawicieli firmy kupującej tkanki z abortowanych płodów, sporządzili raport pokazujący kierownictwo Planned Parenthood promujące i zachęcające do transakcji handlowych z organami płodu uzyskanymi w ich klinikach. To, że istnieje plan rozpowszechnienia aborcji na całym świecie, jest już niewątpliwe. To, że jego promotorzy są zadłużeni w przestarzałej doktrynie Malthusa, który uważał istoty ludzkie za problem i rozpowszechniał ryzyko przeludnienia, nie podlega dyskusji. Wdrożenie aborcji na poziomie planetarnym zostało opracowane poprzez tak zwane Światowe Konferencje Ludnościowe. Pierwsza z nich odbyła się w 1954 roku w Rzymie, zaledwie trzy lata przed utworzeniem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Następnie w 1965 roku odbyła się druga konferencja w Belgradzie, pod sowieckim butem, gdzie doktryny maltuzjańskie i marksistowskie zaczęły otwarcie wkradać się do agendy ONZ, a płodność zaczęła być postrzegana jako problem. W tym samym czasie Amerykańska Agencja Rozwoju Międzynarodowego (USAID) zaczęła finansować rozległe programy kontroli populacji. Był to czas środków antykoncepcyjnych. Ludzi można było przekonać, że posiadanie dzieci jest problemem i dać im środki, by tego uniknąć. Przekonani, że rodzicielstwo stanowi ryzyko, niedługo później zaczęli rozwijać teorię aborcji jako prawa do pozbycia się problemu. Po raz kolejny ONZ wyszła poza żelazną kurtynę. Trzecia konferencja odbyła się w 1974 roku w Bukareszcie. Ugruntowała ona doktrynę ONZ, że rozwój gospodarczy, społeczny i kulturowy jest powiązany z demografią w kierunku przeciwnym do tego, co pokazuje nam historia. ONZ promuje redukcję populacji, aby korzystnie wpływać na rozwój. Kłamstwo. Wystarczy spojrzeć na liczby w Unii Europejskiej i na to, jak spadkowi demografii towarzyszył spadek gospodarczy oraz masowe i niekontrolowane procesy imigracyjne. Od czasu Bukaresztu sprawa nabrała tempa. Najpierw w Meksyku w 1984 r., a następnie w Kairze w 1994 r., przyjęto program działania, który deklaruje nierozerwalny związek między populacją a rozwojem i koncentruje się na promowaniu kontroli populacji we wszystkich państwach członkowskich ONZ. Podczas tej konferencji 179 rządów przyjęło Program Działań Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju, który stwierdza, że „zrównoważony i sprzyjający włączeniu społecznemu rozwój nie jest możliwy bez priorytetowego traktowania praw człowieka, w tym praw reprodukcyjnych (prawa reprodukcyjne odnoszą się do stosowania antykoncepcji, aborcji i pigułki „dzień po”), bez wzmocnienia pozycji kobiet i dziewcząt oraz bez zajęcia się nierównościami, potrzebami, aspiracjami i prawami poszczególnych kobiet i mężczyzn”. W tym roku ukazały się dwie książki o tym samym tytule. Jedna w Argentynie, autorstwa Agustína Laje. Druga, hiszpańska, autorstwa Jorge Buxadé. Tytuł: Globalismo.
Z pewnością globalizm jako program działań politycznych „elit”, biurokracji Organizacji Narodów Zjednoczonych lub Unii Europejskiej, intelektualistów i „ekspertów” uniwersyteckich, megamilionerów, którzy szerzą strach i odrzucenie ludzkości, jest ostatecznie odpowiedzialny za brutalne zmiany, które zaszły w naszym prawie. Pewnego dnia Europejczycy nas osądzą.
Bezpośrednim celem było proklamowanie aborcji jako powszechnego prawa. Jana Pawła II oraz naciski ze strony krajów katolickich i muzułmańskich. Stamtąd do włączenia aborcji jako jednego z Celów Zrównoważonego Rozwoju do tzw. Agendy 2030, przyjętej w 2015 r., był już tylko krok. Kilka tygodni temu Parlament Europejski ponownie uznał aborcję za prawo i wezwał do włączenia jej do Karty Praw Podstawowych. Konserwatyści, patrioci i suwereniści, z kilkoma wyjątkami, pozostali w większości stanowczy w swoim odrzuceniu. Taka jest Europa. Wszystko inne to barbarzyństwo. Dziś musimy pamiętać o milionach niewinnych świętych, którzy zostali kapryśnie pozbawieni prawa do oddychania, oglądania słońca, pływania w morzu, chodzenia po górach, czytania książek, słuchania opery, zawarcia małżeństwa, posiadania dzieci, napisania książki, odkrycia nowej gwiazdy lub wynalezienia leku na raka. Nigdy nie będziemy w stanie docenić zła, jakie Konferencje Rozwoju i Ludności wyrządziły światu.