
Fałszywe ustępstwo Putina stawia całą Europę w trudnej sytuacji
Hipoteza o przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej za zgodą Władimira Putina brzmi jak kpina. Rosyjski przywódca byłby gotów zaakceptować taki scenariusz w ramach porozumienia rozejmowego, ale za tym pozornym ustępstwem kryje się znacznie bardziej złożona i podstępna strategia.
Gdyby Putin był naprawdę skłonny zaakceptować wejście Ukrainy do UE, z pewnością nie zrobiłby tego, ponieważ uznaje prawo Kijowa do europejskiej przyszłości, ale raczej dlatego, że uważa Unię Europejską za gospodarczego giganta bez siły militarnej. Rosja nie obawia się UE niezdolnej do samodzielnej obrony i podzielonej wewnętrznymi podziałami. Innymi słowy, ustępstwo to nie jest oznaką słabości, ale strategiczną kalkulacją, która może odbić się na samej Europie.
Kontekst, w którym pojawia się ta propozycja, już sam w sobie jest znaczący. Negocjacje między Stanami Zjednoczonymi a Rosją w Rijadzie stanowią ważny punkt zwrotny: po latach izolacji Putin powrócił do roli prawowitego rozmówcy na scenie dyplomatycznej. W tym scenariuszu Europa wydaje się być zepchnięta na margines, niezdolna do określenia biegu wydarzeń. Fakt, że Amerykanie rozpoczęli bezpośredni dialog z Moskwą, omijając Kijów i instytucje europejskie, sam w sobie jest niepokojącym sygnałem.
Pomysł, że Ukraina może przystąpić do Unii Europejskiej bez odpowiedniej ochrony wojskowej, jest niebezpieczną iluzją. Niedawna konferencja w Paryżu, zwołana przez Macrona, pokazała, jak podzielona jest Europa w kwestii bezpieczeństwa. Podczas gdy Wielka Brytania wyraziła gotowość do wysłania wojsk w celu zapewnienia rozejmu, Niemcy były niechętne. Ten kontrast pokazuje, że UE nie ma jednolitej strategii radzenia sobie z rosyjskim zagrożeniem i że Putin doskonale zdaje sobie sprawę z tych słabości.
Oprócz kwestii geopolitycznych, przystąpienie Ukrainy do UE stanowiłoby ogromne obciążenie gospodarcze. Ten rozdarty wojną kraj wymagałby ogromnych inwestycji w odbudowę i stałby się najbiedniejszym członkiem Unii, korzystając z ogromnych transferów zasobów. Obciążyłoby to i tak już słabe gospodarki krajów takich jak Włochy, Hiszpania i Portugalia, a także spowodowałoby napięcia z francuskimi rolnikami i krajami Europy Wschodniej. Rezultatem byłby dalszy wzrost eurosceptycyzmu i lata politycznego impasu.
Kolejnym kluczowym elementem jest zmiana polityki amerykańskiej za prezydentury Trumpa. Administracja USA postrzega obronę Europy jako odpowiedzialność, którą UE powinna wziąć na swoje barki. Wizyta wiceprezydenta JD Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa potwierdziła tę linię: Waszyngton nie zamierza gwarantować bezwarunkowej ochrony i oczekuje, że Europejczycy będą więcej inwestować we własne bezpieczeństwo. Ta zmiana perspektywy może oznaczać koniec sojuszu transatlantyckiego, jaki znamy. Jeśli Europa nie będzie w stanie wzmocnić się militarnie i działać bardziej spójnie, ryzykuje, że będzie narażona na nową rosyjską agresję bez tradycyjnego amerykańskiego parasola ochronnego.
Pozorna otwartość Putina na wejście Ukrainy do UE nie jest ustępstwem, ale taktycznym posunięciem, które może jeszcze bardziej osłabić Europę. Unia stoi przed kluczowym wyborem: wzmocnić swoje zdolności obronne i działać z większą jednością lub pozostać ofiarą swoich podziałów, akceptując rosnącą nieistotność na scenie globalnej. Decyzji o przyjęciu Ukrainy musi towarzyszyć jasna i ambitna strategia, zdolna do przekształcenia potencjalnego obciążenia w szansę dla całego kontynentu na odrodzenie się. Tylko silniejsza gospodarczo i militarnie Europa będzie w stanie stawić czoła wyzwaniom przyszłości, nie dając się wykorzystywać Moskwie i nie uzależniając się od zmieniającej się polityki Stanów Zjednoczonych. Czas na podjęcie decyzji jest teraz, a im więcej czasu upłynie, tym mniej będzie miejsca na dialog między zaangażowanymi stronami. Światowe potęgi zaangażowane w porozumienia będą musiały zaakceptować kompromisy w stosunku do korzyści, których się obawiają.