Po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, dziennikarze i intelektualiści w całej Europie ogłosili śmierć kultury woke. Jedną z obietnic wyborczych Trumpa było właśnie pozbycie się kultury woke. Teoria gender musi zostać usunięta ze szkół. Zmiana płci nie może być przeprowadzana na nieletnich. Trump obiecał również powstrzymać cenzurę gigantów technologicznych w zakresie kontrowersyjnych politycznie tematów, takich jak imigracja i płeć. Niedawno widzieliśmy, jak dyrektor generalny Mety, Marc Zuckerberg, oświadczył, że nadszedł czas, aby Facebook dostosował się do nowej rzeczywistości i usunął weryfikatory faktów, które według niego były stronnicze politycznie. Zamiast tego mieliby przejść na system notatek społecznościowych, który Elon Musk wprowadził już na swojej platformie „X”. Komentatorzy polityczni należący do szerokiej lewicy nie doceniają nowej polityki Facebooka. Uważają, że Meta czuje się zmuszona do dostosowania się do woli Donalda Trumpa. To nic innego jak ustępstwo na rzecz nowej władzy politycznej. Ale tutaj musimy pamiętać, że wola Trumpa jest wyrazem woli narodu amerykańskiego, ponieważ naród amerykański wyznaczył Trumpa na swojego głównego przedstawiciela w wolnych i demokratycznych wyborach. A jedną z rzeczy, które Trump obiecał w kampanii wyborczej, było zaoferowanie silniejszego oporu wobec kultury woke. Meta dostosowuje się zatem do wiatrów wiejących w amerykańskim społeczeństwie i prawdopodobnie na całym Zachodzie. Powinno być mniej cenzury opinii, jeśli chodzi o imigrację i płeć. Mniej obudzonych. Mniej politycznej poprawności. Jeśli udamy się do Szwecji, którą autor tego tekstu dobrze zna, faktem jest, że większość partii politycznych obecnie, w 2025 roku, bagatelizuje kwestie związane z polityką tożsamości, równością płci, rasizacją i intersekcjonalnością. Duża partia socjaldemokratyczna odbędzie kongres latem 2025 r., a w przedstawionej już propozycji programu partii prawie nic nie wspomina się o rasizmie czy prawach osób LGBTQ. Zamiast tego nowo rozbudzone zainteresowanie nacjonalizmem łączy się z klasycznym socjaldemokratycznym socjalizmem. Nawet niewielka Partia Zielonych – która w dużej mierze napędzała lewicowy radykalizm w szwedzkiej polityce przez ostatnie 20 lat – twierdzi, że chce pominąć perspektywy społeczne na rzecz bardziej czystej polityki klimatycznej i środowiskowej. Wydaje się, że opłaciło się to już w sondażach opinii publicznej, gdzie partia nieco wzrosła i obecnie wydaje się być stabilna na poziomie 6-7 procent głosów zamiast 3-4 procent, gdzie była przez ostatnie 5 lat. Dlatego też wielu szwedzkich liderów opinii o liberalnych i konserwatywnych poglądach oświadczyło, że woke po prostu umarło. Woke było tylko chwilową modą, mówią ludzie, a teraz zostawiliśmy ją za sobą. Nikt już nie wierzy w teorie intersekcjonalne i nikt nie wierzy w parytety oparte na kolorze skóry, a może nawet w wielkie wizje równego, inteligentnego klimatycznie i zrównoważonego społeczeństwa. Możemy wziąć przykład i wspomnieć o liberalnym dzienniku Expressen, w którym redaktorka Karin Pihl napisała w artykule z 6 stycznia tego roku, że szwedzcy liberałowie powinni przestać opłakiwać zadeklarowany martwy wokeizm.
Woke było tylko polityczną modą, mówi Karin Pihl. Woke składał się z niedorzecznych pomysłów dotyczących cenzury i reprezentacji koloru skóry. Wszystko to powinno być całkowicie obce prawdziwemu liberałowi. Dlatego nadszedł czas, aby zdać sobie sprawę, że kultura woke powinna zostać porzucona. Zadziwiające jest to, że autorka artykułu w wiodącej szwedzkiej gazecie codziennej może być tak płytka w swojej analizie. Woke było – i jest – oczywiście czymś więcej niż tylko przelotnymi pomysłami na temat cenzury i koloru skóry. Woke należy raczej rozumieć jako głęboki nurt ideologiczny w zachodnim społeczeństwie, który ma cechy marksizmu i utopizmu. Kultura Woke to radykalny bunt naszych czasów przeciwko tradycyjnym tożsamościom, hierarchiom i przywilejom. (A przez przywileje rozumiem na przykład przywilej bycia Szwedem w Szwecji i możliwość powiedzenia, że to moja ojczyzna, a nie nikogo innego). I ta kultura przebudzenia prawdopodobnie nie zniknie tylko dlatego, że opór polityczny rośnie w siłę. Jeśli po Donaldzie Trumpie w Stanach Zjednoczonych zostanie demokratyczny prezydent, prawdopodobnie podważy on każdą decyzję, którą Donald Trump podejmuje teraz, by przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się kultury woke. Problemem jest również to, że lewicowy idealizm znalazł drogę do naszych instytucji, takich jak na przykład nasze uniwersytety. Uznani badacze nauk humanistycznych i społecznych często mają wyraźny lewicowy profil i nie zrezygnują z niego tylko dlatego, że Donald Trump wygrał wybory polityczne. Ich zaangażowanie w sprawę może stać się jeszcze silniejsze, gdy poczują, że prawicowi i „autorytarni i reakcyjni politycy” – jak ich nazywają – rządzą naszymi społeczeństwami. Będzie to konflikt, który idealnie pasuje do ich lewicowego światopoglądu aktywistycznego. Teraz będą mogli występować na intelektualnych barykadach jako obrońcy wolności badań i demokracji. Faktem jest również, że uniwersytety wyszkoliły całe zawody w lewicowym myśleniu ideologicznym. Nauczyciele, pracownicy socjalni, prawnicy, dziennikarze; wszyscy oni zostali ukształtowani i scharakteryzowani w ciągu ostatnich 30 lat przez często lewicową edukację, przynajmniej w Szwecji. Wszyscy ci ludzie nie zmienią łatwo swojego sposobu myślenia i pracy i pozostaną w naszych instytucjach przez 30-40 lat. Możemy to porównać z tym, jak wyglądało to w Szwecji w latach 70-tych. Wtedy wielu polityków i dziennikarzy było lewicowymi radykałami. Całe społeczeństwo było przesiąknięte radykalizmem, który pojawił się około 1968 roku. Ale instytucje – szkoła, wojsko, kościół, uniwersytety – były nadal zaludnione przez ludzi ze starej burżuazji. Dopiero gdy tamto pokolenie przeszło na emeryturę i ruszyło dalej, radykalizm polityczny mógł dotrzeć do instytucji. Jeśli mielibyśmy uzyskać trwały konserwatywny trend na Zachodzie jako reakcję na lewicowy radykalny liberalizm ostatnich dziesięcioleci, konserwatyzm ten również będzie musiał poczekać, aż ci, którzy są obecnie w rządzie i mediach, zestarzeją się i zostaną wyeliminowani. Jeszcze większym problemem – dla tych, którzy nie lubią kultury woke – jest to, że lewicowe radykalne myślenie tak wyraźnie zyskało na popularności w wyniku tego, że kobiety awansowały w życiu publicznym w naszych zachodnich krajach.
W swojej książce „Den mjuka staten – feminiseringen av samhället och dess konsekvenser” (” Miękkie państwo – feminizacja społeczeństwa i jej konsekwencje”), dwaj autorzy Erik J. Olsson i Catharina Grönkvist Olsson opisują, jak sektor po sektorze w szwedzkim społeczeństwie stał się pod wpływem i charakteryzuje się kobiecym sposobem myślenia. A w niektórych obszarach – takich jak na przykład szkoła – zaszło to tak daleko, że dominuje myślenie kobiece. Badania w tej dziedzinie pokazują, że kobiety częściej niż mężczyźni przyjmują wartości związane z równością. I częściej niż mężczyźni chcą wykluczać i cenzurować ludzi, którzy nie mówią i nie działają zgodnie z wartościami, które same uważają za dobre i życzliwe. Kultura woke jest w przeważającej mierze kulturą kobiecą i tak długo, jak mamy kobiety w sferze publicznej (czego możemy się spodziewać przez długi czas), te kobiece wartości woke będą wpływać na nasze społeczeństwa. Nie jest więc tak, że woke się skończyło tylko dlatego, że istnieje coraz wyraźniejszy polityczny i popularny sprzeciw wobec kultury woke lub tylko dlatego, że Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Ci z nas, którzy nie wierzą w woke, niestety mają przed sobą długą i wytrwałą walkę.