Dziennik Europejski: Skopje, kwiecień 2024 r.
Skopje jest stolicą nowego państwa Macedonii Północnej, utworzonego po rozpadzie Jugosławii w 1991 r. i zamieszkałego głównie przez Słowian Południowych, ale z mniejszością albańską. Serbowie i Bułgarzy od dawna walczyli o ten kraj, próbując narzucić mu swój język i kulturę. Macedonia Północna została trzydziestym członkiem Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) w 2020 r. i ubiega się o członkostwo w Unii Europejskiej. Po raz pierwszy byłem w Skopje 25 kwietnia 2024 r., kiedy zostałem zaproszony do wygłoszenia wykładu na temat „Wolnych rynków po polikryzysie” na Uniwersytecie Świętych Cyryla i Metodego, nazwanym tak na cześć dwóch braci z IX wieku, którzy byli misjonarzami i stworzyli najstarszy znany słowiański alfabet. „Polikryzys” to według słownika „czas wielkiej niezgody, zamieszania lub cierpienia, który jest spowodowany wieloma różnymi problemami występującymi w tym samym czasie, tak że razem mają bardzo duży wpływ”. W swoim wystąpieniu powiedziałem, że nie jestem pewien, czy znajdujemy się w czasach wielkiego kryzysu. Zacytowałem dwie najnowsze książki, które mam nadzieję wkrótce omówić w The Conservative. W Superabundance dr Marian L. Tupy i profesor Gale L. Pooley przedstawiają nowy sposób patrzenia na dobrostan. Chodzi o to, by mierzyć go w cenach czasu zamiast w cenach pieniężnych: ile godzin poświęcasz na pracę za worek cukru lub żarówkę? Dziś poświęca się na to zaledwie ułamek czasu, który poświęcało się na to sto lat temu. Co więcej, wbrew powszechnemu przekonaniu, każda dodatkowa osoba tworzy średnio więcej wartości niż konsumuje. W The Myth of American Inequality, były senator (i profesor ekonomii) Phil Gramm i jego dwaj współautorzy wskazują, że liczby często cytowane w mediach na temat dystrybucji dochodów są mylące, ponieważ dotyczą dochodów przed opodatkowaniem i transferami. Pokazują również, że „amerykański sen” o mobilności w górę jest wciąż bardzo żywy.
Niemniej jednak nadal istnieje wiele poważnych problemów. Potykamy się od jednego kryzysu do drugiego, zamiast maszerować zdecydowanie w kierunku wolności dla wszystkich, jak Duch Świata Hegla (przynajmniej w wersji Francisa Fukuyamy). Podczas mojego wystąpienia w Skopje omówiłem kilka takich kryzysów.
Kryzys finansowy 2007-2009
Pierwszym prawdziwym kryzysem po upadku komunizmu był międzynarodowy kryzys finansowy w latach 2007-2009. Miało to dwie główne przyczyny, 1) niezdolność banków z ich nowymi narzędziami finansowymi do odpowiedniej wyceny ryzyka oraz 2) polityka łatwego pieniądza prowadzona zarówno w Stanach Zjednoczonych (kredyty hipoteczne udzielane osobom, które w oczywisty sposób nie są w stanie ich spłacić, przy niskich stopach procentowych), jak i w Europie. Wielkiego Kryzysu, takiego jak ten z lat 30. ubiegłego wieku, udało się uniknąć dzięki temu, że banki centralne zapewniły bankom komercyjnym płynność, ratując je. Ale przynajmniej jednym wielkim problemem była pokusa nadużycia. Jeśli bankierzy wiedzą, że będą cieszyć się zyskiem w dobrych czasach, podczas gdy w złych czasach mogą przerzucić straty na podatników, będą podejmować nieracjonalne ryzyko. Myślę, że islandzkie rozwiązanie powinno być stosowane gdzie indziej: nie po to, by ratować banki, ale po to, by uniknąć runów na banki i paniki poprzez nadanie depozytom pierwszeństwa w roszczeniach do aktywów bankowych. W związku z tym banki staną się bardziej ostrożne. Będą zarządzane jak inne prywatne firmy, na własne ryzyko.
Pandemia Covid
Drugim prawdziwym kryzysem była pandemia Covid w latach 2019-2022. Nie możemy zmienić faktu, że to się wydarzyło, ale możemy spróbować zmniejszyć prawdopodobieństwo, że taka katastrofa się powtórzy. W tym celu musimy jednak poznać jego przyczyny, podczas gdy chińskie władze były wyjątkowo niechętne do ich zbadania. Po co ta tajemnica, skoro nie ma nic do ukrycia? Wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że pandemia została spowodowana wyciekiem (przypadkowym?) z laboratorium w Wuhan. Komunistyczna Partia Chin nie powinna mieć możliwości utrudniania dochodzenia w tej kluczowej sprawie. Nie ma również wątpliwości, że władze większości krajów zachodnich przesadnie zareagowały podczas pandemii, ignorując koszty znacznego zakłócenia ich gospodarek. Wyjaśnieniem była prawdopodobnie polityczna widoczność. Osoby zarażone koronawirusem były widoczne, w przeciwieństwie do strat poniesionych na przykład przez firmy, które musiały zostać zamknięte, przez uczniów, którzy nie mogli chodzić do szkoły i przez osoby oczekujące na operacje szpitalne.
Zmiana klimatu
Trzecim kryzysem, według wielu, jest zmiana klimatu. Zaproponowałem dwa zdroworozsądkowe spostrzeżenia dotyczące tej złożonej kwestii. Pierwszym z nich było to, że niewiarygodne było myślenie, że pod koniec XX wieku natura nagle przestała mieć jakikolwiek wpływ na klimat, podczas gdy w nie tak odległej przeszłości była jedyną przyczyną zmian. Jeśli człowiek stał się teraz istotnym czynnikiem, co nie było bynajmniej niemożliwe, natura nadal musi być ważnym czynnikiem. Drugim spostrzeżeniem było to, że niewiarygodne było myślenie, że klimat końca XX wieku był w jakiś sposób, w tajemniczy sposób, optymalny, tak że jakakolwiek zmiana w stosunku do niego byłaby gorsza. Wzrost średniej temperatury o, powiedzmy, jeden lub dwa stopnie miałby zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje. Rzeczywiście było całkiem możliwe, że pozytywne konsekwencje przeważą nad negatywnymi.
Ochrona środowiska
Czwarty kryzys to szkody środowiskowe, zanieczyszczenie i nadmierne wykorzystanie zasobów, na przykład wyczerpywanie się niektórych zasobów zwierzęcych i wylesianie. Wskazałem, że przyczyną tego problemu nie była tak naprawdę industrializacja, ale raczej brak praw własności. Dlaczego owce na Islandii nie były zagrożone wyginięciem, w przeciwieństwie do słoni w Afryce? To dlatego, że owce miały właścicieli, którzy się nimi opiekowali. Prawidłową reakcją, jeśli chce się chronić zagrożone stada słoni w Afryce, jest zdefiniowanie prawa własności do nich. W ten sposób jednym pociągnięciem pióra kłusownicy staliby się posiadaczami zwierzyny. Ochrona środowiska wymagała obrońców środowiska, opiekunów, zarządców. Przypomniałem sobie islandzki przykład zasobów rybnych. Były one przykładem „tragedii dóbr wspólnych”, w której nieograniczony dostęp do ograniczonych zasobów doprowadził do ich nadmiernego wykorzystania. Islandczycy postanowili ograniczyć dostęp i ograniczyli go do tych, którzy obecnie zbierają ryby. Osoby te otrzymały wyłączne prawa połowowe, tak zwane indywidualne zbywalne kwoty, ITQ, na podstawie historii połowów, podczas gdy całkowity dopuszczalny połów był ustalany przez rząd w każdym sezonie. Kwoty były stopniowo przekazywane w ręce najbardziej wydajnych firm rybackich. Islandzki system ITQ okazał się zarówno zrównoważony, jak i opłacalny.
Wojna na Ukrainie
Piątym kryzysem jest wojna na Ukrainie, której może grozić eskalacja. Zwróciłem uwagę, że despota na Kremlu co najmniej dwukrotnie otrzymał mylące wiadomości z Zachodu. Kiedy w 2008 r. najechał Gruzję i zajął część jej terytorium, nic się nie stało. Kiedy najechał Ukrainę w 2014 r. i zajął część jej terytorium, nic się nie wydarzyło, z wyjątkiem wprowadzenia symbolicznych sankcji (nie obejmujących gazu ziemnego dla Niemiec). Kiedy despoci wyczuwają miękkość, stają się agresywni. W tej wojnie szanse na dłuższą metę są niestety przeciwko Ukrainie. Ona sama jej nie wygra. Ale byłoby nie do zniesienia dla Europy, gdyby została pokonana przez Rosjan. Ustępstwa nie wchodzą w rachubę. ’Uspokajający to ten, kto karmi krokodyla, mając nadzieję, że zje go jako ostatniego”. Jedynym realnym rozwiązaniem jest zawieszenie broni, a następnie plebiscyty w spornych regionach, na Krymie i we wschodniej Ukrainie, gdzie mieszkańcy mogliby swobodnie wybierać w kilku strefach głosowania, czy chcą należeć do Ukrainy, czy do Rosji, przy czym każda strefa należałaby do kraju, za którym głosowała większość. Prawo wyborcze byłoby ograniczone do osób zamieszkujących te regiony w 2014 roku, przed pierwszą rosyjską inwazją. Co więcej, aby udobruchać Rosjan, Ukraina nie dołączyłaby do Unii Europejskiej, ale raczej do Europejskiego Obszaru Gospodarczego, wraz z Norwegią, Islandią i Liechtensteinem.
Nielegalna masowa imigracja
Szóstym kryzysem była i nadal jest nielegalna masowa imigracja, zarówno w Europie, jak i Ameryce Północnej. W moim przemówieniu w Skopje przypomniałem klasyczną liberalną zasadę (która była również jedną z „czterech wolności”, na których została założona Unia Europejska), że ludzie powinni mieć swobodę poszukiwania pracy poza granicami kraju. Dodałem, że nie powinni oni jednak mieć swobody w naruszaniu praw i przepisów. Większość imigrantów jest chętna do pracy i ma pozytywny wpływ na gospodarkę krajów przyjmujących. Są jednak imigranci i osoby ubiegające się o azyl, które są niepożądane i nie powinny być przyjmowane: 1) Osoby, które nie przestrzegają prawa kraju przyjmującego i uciekają się do przestępstw. Czasami pochodzą z kultur, w których uczciwa, ciężka praca jest pogardzana. 2) Religijni fanatycy, którzy chcą narzucić własne zwyczaje nie tylko członkom swojej grupy (często wbrew ich woli), ale także całemu społeczeństwu. 3) Poszukiwacze świadczeń socjalnych, niechętni do pracy. Ludzie tego pokroju nie powinni być wpuszczani lub powinni być deportowani przy pierwszej okazji. Brytyjski program wysyłania nielegalnych osób ubiegających się o azyl do Rwandy na czas rozpatrywania ich spraw jest całkowicie rozsądny. Co więcej, świadczenia socjalne powinny być dostępne dla imigrantów lub osób ubiegających się o azyl dopiero po pewnym czasie. Jedynym prawdziwym problemem są ci, którzy już są obywatelami i dlatego cieszą się wszystkimi prawami, jakie mają i powinni mieć obywatele. Mogą przeszkadzać, nie robiąc nic dramatycznego, co spowodowałoby utratę ich praw. Być może w takich przypadkach można by zastosować mechanizm cenowy. Można by im zapłacić za pobyt, powiedzmy, w niektórych krajach Afryki Północnej, gdzie życie jest znacznie tańsze niż w większości Europy.
Cyberprzestępstwa
Siódmym kryzysem, a może raczej wyzwaniem, jest cyberprzestępczość, w tym dezinformacja i fałszywe wiadomości. Powszechnie wiadomo, że Rosjanie organizowali cyberataki na inne kraje, na przykład w regionie bałtyckim. Najwyraźniej finansowali również niektórych ekologów prowadzących kampanię przeciwko reaktorom jądrowym w Niemczech, w wyniku czego Niemcy stały się zależne od gazu ziemnego z Rosji. Chińscy hakerzy powiązani z Partią Komunistyczną przeprowadzili cyberataki na osoby i instytucje w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Nowej Zelandii. Iran i Korea Północna również starają się jak mogą (a raczej jak mogą najgorzej). Ale orientalni despoci nie są jedynymi, którzy zagrażają wolności w cyberprzestrzeni. Zadziwiające było to, że podczas pandemii Covid giganci mediów społecznościowych, Facebook i Twitter, usunęli wszelkie odniesienia do możliwego pochodzenia wirusa koronowego w laboratorium w Wuhan. Nie pozwolili nawet osobom takim jak amerykański senator Rand Paul, lekarz, skrytykować obowiązkowych masek. Równie zdumiewające było to, że przed wyborami prezydenckimi w 2020 r. w Stanach Zjednoczonych usunięto również wszelkie odniesienia do całkowicie uzasadnionej wiadomości New York Post na temat kontrowersyjnych materiałów znalezionych na laptopie syna kandydata Demokratów Joe Bidena. Ale co należy zrobić? Orientalni despoci mogą być poza naszym zasięgiem, ale giganci mediów społecznościowych powinni być traktowani nie jak prywatne firmy, które mogą swobodnie dyskryminować swoich klientów, ale jak wspólni przewoźnicy. Właściciel drogi nie może zabronić muzułmanom chodzenia lub jeżdżenia po niej tylko dlatego, że są muzułmanami.
Policja myśli
Ósmy kryzys rozgrywa się w środowisku akademickim i mediach, gdzie wolność słowa jest poważnie ograniczana przez entuzjastów woke i aktywistów cancel culture, nowej orwellowskiej policji myśli. Idealnie byłoby, gdyby środowisko akademickie było spokojnym azylem od zgiełku codziennego życia. Uczeni i naukowcy powinni mieć swobodę gromadzenia i przedstawiania dowodów, zgłębiania pomysłów i podążania za argumentami do ich logicznych granic. Ale wydziały nauk społecznych i humanistycznych większości zachodnich uniwersytetów zostały przejęte przez nietolerancyjnych lewicowych fanatyków. Tabu były kiedyś uważane za oznaki prymitywnej kultury, ale obecnie uniwersytety działają pod kilkoma tabu. Nie zostaniesz mianowany ani opublikowany, jeśli wątpisz w hipotezę opartą na modelach komputerowych, że globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka jest katastrofalne. Nie wolno ci (przynajmniej jeśli jesteś białym chrześcijaninem lub Żydem) ujawniać ustaleń dotyczących wskaźnika przestępczości w różnych grupach rasowych lub religijnych, ani średniej inteligencji niektórych grup według testów I.Q. (co do których jestem sceptyczny, ale to inna historia). Jeśli tylko pojawi się myśl, że kolonializm mógł przynieść jakieś korzyści ludziom w koloniach, twoje wykłady zostaną zakłócone przez aktywistów. I tak dalej. Idealnie byłoby, gdyby media informowały nas o tym, co dzieje się na świecie, zamiast forsować agendę. Ale wiele mediów zostało również przejętych przez lewicowych aktywistów, którzy porzucili wszelkie pozory obiektywizmu. Ponownie, co należy zrobić? Zamiast defundować policję, powinno się defundować środowisko akademickie, a przynajmniej wydziały masowo produkujące bezużyteczne stopnie naukowe. Lewicowi intelektualiści powinni oczywiście mieć swobodę prezentowania swoich pomysłów, ale nie na koszt podatników.
Europejski kryzys zadłużenia
Dziewiątym kryzysem jest kryzys zadłużenia w Europie. Dług publiczny w wielu państwach członkowskich Unii Europejskiej jest wyraźnie niezrównoważony, ale jest on rozwiązywany poprzez naruszenie wyraźnego zakazu w statucie Europejskiego Banku Centralnego dotyczącego udzielania pożyczek poszczególnym państwom członkowskim. Strategia polega oczywiście na zarządzaniu długiem poprzez rozłożenie go zarówno w czasie, jak i przestrzeni. Rozkładając je w przestrzeni, mam na myśli to, że od krajów, w których zarządzanie fiskalne jest prawidłowe, takich jak Finlandia i Niemcy, będzie się oczekiwać pomocy krajom, które wydały ponad swoje możliwości. Rozkładając to w czasie, mam na myśli, że euro będzie powoli tracić na wartości, aby zmniejszyć przyszłe obciążenie długiem skarbowym państw europejskich. Rozwiązaniem wolnorynkowym byłoby oczywiście pozwolenie każdemu krajowi na odpowiedzialność za własny dług i upewnienie się, że euro będzie solidną walutą. Jest to trudne, ale nie niemożliwe.
Europejska centralizacja
Dziesiątym kryzysem w Europie jest centralizacja, która kryje się pod eufemizmem „integracji politycznej”. Traktat Rzymski z 1957 r. dotyczył integracji gospodarczej i minimalnej integracji politycznej niezbędnej do zapewnienia konkurencyjnego wspólnego rynku. Prawdopodobną ideą Traktatu było stworzenie bardziej pokojowej Europy po stuleciach czegoś, co można nazwać europejską wojną domową. Projekt ten został w dużej mierze zrealizowany na początku lat 90. i odniósł ogromny sukces. Ale potem brukselskie elity przyjęły inny, znacznie bardziej ambitny projekt, który zasadniczo miał na celu zbudowanie Stanów Zjednoczonych Europy, wbrew woli większości obywateli w krajach członkowskich, którzy wielokrotnie głosowali przeciwko propozycjom zwiększonej centralizacji. Dwa motory napędzające europejską centralizację to Komisja Europejska i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Obie te instytucje są samoselekcjonowane i nieodpowiedzialne. Osoby starające się o pracę w Komisji Europejskiej to zazwyczaj euromantycy, a prawnicy specjalizujący się w prawie europejskim, którzy następnie stają się sędziami TSUE, prawdopodobnie mają program centralizacji. Co należy zrobić? Uważam, że Komisja Europejska powinna zostać pozbawiona swoich uprawnień legislacyjnych, które powinny zostać przekazane Parlamentowi Europejskiemu. Komisja Europejska powinna stać się normalną służbą cywilną. TSUE powinien zostać podzielony na dwa sądy. Jeden z nich powinien zajmować się zwykłymi kwestiami prawnymi. Nowy sąd rozstrzygałby jednak wyłącznie kwestie kompetencji między Unią Europejską z jednej strony a jej państwami członkowskimi z drugiej strony. Mógłby on nazywać się Sądem Pomocniczości i powinien rozpatrywać sprawy, kierując się zasadą pomocniczości, zgodnie z którą decyzje powinny być podejmowane jak najbliżej osób, których dotyczą, na najbardziej bezpośrednim lub lokalnym poziomie.