Tak zwany „Zielony Ład”, opracowany przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, jest planem działania Unii Europejskiej na rzecz wdrożenia Agendy 2030 ONZ i jej słynnych Celów Zrównoważonego Rozwoju (SDGs).
Taka mapa drogowa wymaga modyfikacji Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), liczącego sześć dekad systemu regulującego sektor pierwotny Unii i stanowiącego obecnie jedną czwartą całkowitego budżetu organizacji międzynarodowej. W szczególności dwie strategie są na dobrej drodze do przekształcenia WPR: Farm to Fork (F2F) i Biodiversity for 2030 (BDS).
Kilku autorów skrytykowało już ideologiczne metody obu: ograniczenie stosowania pestycydów i nawozów obniży produkcję; a zwiększenie gruntów nieprodukcyjnych (poprzez eufemizm „cech krajobrazu o wysokiej różnorodności”) równa się powolnemu samobójstwu w sektorze pierwotnym. Kto przy zdrowych zmysłach mógłby zachęcać rządy i rolników do tworzenia sztucznie odłogowanych obszarów i ugorów w imię zmian klimatycznych?
Co więcej, zmniejszenie dochodów z rolnictwa musiałoby zostać zrekompensowane płatnościami w ramach WPR. Pieniądze podatników są zatem wykorzystywane do zrekompensowania katastrofy spowodowanej przez politykę Brukseli.
Aby uspokoić ewentualny wzrost niezadowolenia społecznego, promowanie rzekomo zdrowszej diety i docenianie żywności produkowanej w sposób zrównoważony byłoby hojnie nawadniane, po raz kolejny wyższymi podatkami. Tradycje żywieniowe powinny zostać poświęcone na ołtarzu radykalnych kapłanów globalnego ocieplenia. Na przykład, systemy hodowli zwierząt mają być stopniowo zastępowane żywnością pochodzenia roślinnego.
Wszystko to jest wyraźnie ogłoszone czarno na białym w dokumentacji Unii Europejskiej F2F i BDS. Wśród różnych tekstów, Wspólne Centrum Badawcze Komisji Europejskiej z siedzibą w Sewilli (Hiszpania) opublikowało ważny raport techniczny, który zawiera prognozy rynkowe dotyczące zmienionej WPR.
Ograniczenie pestycydów lub środków ochrony roślin (PPP) zmusi rolników do zwiększenia wysiłków w zakresie alternatywnych praktyk, takich jak odchwaszczanie mechaniczne. Ich koszt wzrośnie o 25% z powodu konieczności mieszania głównej uprawy z innymi na tym samym polu.
Pomimo tych alternatywnych praktyk zakłada się, że prawdopodobieństwo ataku szkodników spowoduje średnio 10% roczną utratę plonów. Szkodniki uwolnione dzięki zmienionej WPR mogłyby potencjalnie wpłynąć na średnio 18,6% produkcji Unii.
Uważa się, że w Europie Południowej przejście z upraw konwencjonalnych na ekologiczne skutkuje następującymi stratami plonów: 22,5% w przypadku owoców, 16,1% w przypadku zbóż, 12% w przypadku pszenicy, 11,6% w przypadku nieowocowych upraw trwałych, 11,5% w przypadku warzyw, 11,4% w przypadku roślin oleistych i 4,6% w przypadku kukurydzy.
Podaż drobiu, trzody chlewnej, wołowiny, zbóż i nasion oleistych spadnie o 15% w stosunku do poziomu bazowego z 2020 roku. Import z krajów trzecich (mniej zainteresowanych zmianami klimatu) wzrośnie w konsekwencji o imponujące 39%; jednocześnie wzrost cen od producentów z UE będzie oznaczał erozję konkurencyjności, a tym samym spadek eksportu, o kolejne imponujące 38%.
Wzrost cen produkcji mięsa wieprzowego jest szczególnie skandaliczny i wynosi 43% w porównaniu do 2020 r.; wzrost cen produkcji wołowiny wynosi 24%, owiec i kóz 19%, a drobiu 18%.
W obliczu tego chaotycznego scenariusza, eurodeputowany Jorge Buxadé zwrócił się do Komisji Europejskiej z formalnym pytaniem, czy relokacja przemysłu rolnego i hodowlanego może być kiedykolwiek uznana za pozytywną dla naszych współobywateli. Innymi słowy, w jaki sposób Komisja zamierza przeciwdziałać utracie autonomii w naszym sektorze podstawowym.
Polityk VOX podsumowuje, że w ostatecznym rozrachunku powinno chodzić o ochronę naszych rolników i hodowców bydła jako sposób na ochronę wspólnego dobra naszych narodów. Odpowiedź urzędników Unii spodziewana jest wkrótce po przerwie wakacyjnej.
Źródło zdjęcia: Soria Noticias