Podczas mojej letniej przerwy udało mi się odwiedzić kilka europejskich miast.
Spośród nich wszystkich, o czym nie wiedziałem, zatrzymam się w Genui, pięknym włoskim mieście, którego historyczne centrum jest wyjątkowo piękne.
Przede wszystkim ze względu na swoje budynki, zarówno cywilne – uniwersytet – jak i religijne – między innymi katedra San Lorenzo.
Ale także dlatego, że udało mu się zachować kręte uliczki, niemożliwe schody, wąskie alejki, przypominające średniowieczne układy, w których projektanci nowoczesnej architektury miejskiej nie wprowadzili jeszcze swojej dokładności i prostych linii.
Kolor jego budynków, typowy dla włoskiego renesansu i gotyku, wspaniałość jego pałaców sprawiają, że Genua jest niezbędnym przystankiem.
Jej budynki cywilne, ozdobione na rogach cennymi wizerunkami Matki Boskiej, pocieszenia strapionych, pomocy chrześcijan, schronienia grzeszników i rybaków; tak niezbędne w mieście, które było republiką i które wychodzi na Mare Nostrum.
Miasto rozciąga się na kilku wzgórzach, na bardzo stromej wysokości, co wymaga zarówno fizycznego, jak i duchowego wysiłku, aby je odwiedzić i poznać.
Całe miasto wychodzi na morze, które uczyniło je wielkim i które do dziś jest powołaniem do wymiany doświadczeń, handlu i dobrobytu jego mieszkańców.
Ale wraz z tym dawnym pięknem i przepychem, Genua oferuje również widok na postmodernistyczny świat, który pozostawia posmak niepokoju i rozpaczy.
Setki młodych Afrykańczyków tłoczą się wśród turystów i podróżnych, czekając, aż ich rzeczy zostaną pozostawione bez opieki; a lokalny handel jest wyraźnie zdegradowany.
Nie masz poczucia bezpieczeństwa.
Pod tym względem nie różni się od innych miast, tak europejskich i maryjnych, jak Barcelona, Marsylia czy Antwerpia. Ściany, nawet pałaców i historycznych budynków cywilnych, są pełne graffiti przeciwko Izraelowi i na rzecz terrorystycznej sprawy Hamasu i Hezbollahu – zawsze pod przykrywką narodu palestyńskiego – wraz z innymi na rzecz ruchu squattersów.
Publiczny dyskurs polityczny jest wyraźnie antyeuropejski i proislamski.
Publiczny dyskurs polityczny niszczy meble miejskie i kontrastuje z doskonałością, porządkiem i harmonią cywilizacji chrześcijańskiej, która oświetla miasto.
Genua jest dobrą metaforą Europy zniszczonej przez elity polityczne, kulturalne i gospodarcze.
Chrześcijańskie dziedzictwo – które jest także uniwersytetem, pałacami starożytnej szlachty i kwitnącą burżuazją, która uczyniła Genuę kwitnącą i pożądaną republiką – jest konfrontowane z barbarzyństwem brudu, miejskimi graffiti, brakiem bezpieczeństwa i ubóstwem w postaci ludzi żebrzących na ulicy.
Rozpad chrześcijańskiego porządku zawsze był celem najbardziej radykalnych tez francuskiego rewolucyjnego liberalizmu, rewolucyjnego liberalizmu Garibaldiego, marksizmu Spinellego i dominującego wokalizmu.
Jego naturalnym sojusznikiem jest radykalny islamizm, który jest już na ulicach Europy Zachodniej.
Wręcz przeciwnie, konserwatywna obrona europejskiego, a zatem chrześcijańskiego, porządku musi obejmować konfrontację na wszystkich poziomach z tymi, którzy promują, wspierają i finansują nieporządek, ubóstwo, brak bezpieczeństwa i brud.
Genua, podobnie jak wiele innych europejskich miast, nie może wejść w ostateczny proces destrukcji.
Piękno jej zielonych kopuł, układ ulic, wysokość krzyży zasługują na wszystkie nasze wysiłki.
Ponieważ w tym pięknie tkwi dobro i prawda.
W tym pięknie leży sprawiedliwość, indywidualne i zbiorowe wolności narodów europejskich, nasza wolność słowa, religii i myśli.
Na jej ulicach jest pamięć o naszych przodkach, o bohaterstwie męczenników naszych narodów.
Genua, nieśmiertelna, musi być w stanie taką pozostać, a zatem publiczny dyskurs polityczny nie może być dyskursem przemocy graficznej, gangów młodzieżowych na ulicach i promowania islamskiego fundamentalizmu.