fbpx

Kompas konkurencyjności (II)

Handel i Ekonomia - 4 lutego, 2025

Komisja z pewnością opracowała tę strategię na rzecz konkurencyjności w świetle tak zwanego raportu Draghiego, który pokazuje to, co już wiedzieliśmy: raport Draghiego został zamówiony przez brukselską biurokrację, która wykorzystała go jako alibi dla braku przeprosin, co powinna zrobić, przez co najmniej pięć zmarnowanych lat w historii Unii Europejskiej. Uderzające jest to, że mówi się, iż dąży się do dwóch celów: i) zidentyfikowania niezbędnych zmian w politykach w celu dostosowania ich do rzeczywistości i opracowania nowych sposobów współpracy w celu zwiększenia szybkości podejmowania decyzji, ii) uproszczenia ram i zasad oraz przezwyciężenia fragmentacji. Mówię o tym w sposób uderzający, ponieważ tego właśnie od dziesięcioleci domagają się europejscy reformatorzy, konserwatyści i patrioci, spotykając się z oskarżeniami o negacjonizm, turbokapitalizm czy neoliberalizm. Upieram się jednak, że moim zdaniem, a precedensy potwierdzają moją interpretację, jest to czysta ściema, ponieważ całe podejście opiera się na zatwierdzaniu nowych regulacji w kwestiach takich jak sztuczna inteligencja, chmura, obliczenia kwantowe, biotechnologia i przemysł kosmiczny. Zamiast regulować, powinni raczej wyeliminować „wokalizm” uniwersytetów, parytety płci lub rasy, aby promować zasługi, zdolności i pomysłowość; i niech płynie świeży strumień pomysłów i projektów. Ale jeśli to biurokraci i parlamentarzyści będą wyznaczać ramy, to zapewniam, że znów popełnimy te same błędy i stracimy kolejne pięć lat.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych punktów strategii, który jest również sprzeczny z podejściem teoretycznym, jest to, że nie wycofuje się ona z celów klimatycznych, ale je potwierdza. Utrzymano cel 90% redukcji emisji dwutlenku węgla do 2040 r., co stawia nas, Europejczyków, pod tymi samymi ograniczeniami.

Wiemy ze Stanów Zjednoczonych i Chin, że te nowe technologie i wysokiej jakości produkcja przemysłowa są szczególnie energochłonne, a wiatr i słońce nie są wystarczającymi, stabilnymi, stałymi i trwałymi źródłami. Albo zaangażujemy się w energię jądrową, hydrauliczną (sprzeczną z podejściem rozporządzenia w sprawie odbudowy przyrody) oraz gaz i ropę, albo zostaniemy ostatecznie wykluczeni z międzynarodowej konkurencji. Przedstawiony dokument powtarza – nie spodziewaliśmy się niczego innego – zapowiedź Ursuli Von der Leyen w jej przemówieniu inauguracyjnym o zatwierdzeniu paktu na rzecz czystego przemysłu; rodzaj Zielonego Ładu 2.0 w celu dekarbonizacji przemysłu ciężkiego, takiego jak metalurgia czy chemia; co nie wróży dobrze europejskiemu przemysłowi. Być może jednym z punktów, w których dokument Komisji Europejskiej wywołuje największe oburzenie, jest to, że w odniesieniu do sektora motoryzacyjnego stwierdza się, że rozpocznie się strategiczny dialog z sektorem w celu wzmocnienia infrastruktury ładowania i promocji pojazdów elektrycznych. Po pierwsze dlatego, że nie rozpoczęto żadnego dialogu z sektorem w celu zatwierdzenia dyrektywy, która uzgodniła zakaz pojazdów z silnikami spalinowymi, ale raczej sektor został narzucony w imię Agendy 2030; a po drugie dlatego, że jasne jest, że europejscy obywatele, konsumenci i nabywcy zdecydowali, że nie chcą pojazdów elektrycznych; więc możemy sobie wyobrazić ogromne kwoty pieniędzy publicznych na finansowanie firm motoryzacyjnych i pokrycie ich strat lub doprowadzenie do obniżenia cen w celu zachęcenia do zakupu pojazdów elektrycznych, co oznacza, że Europejczycy zapłacą dwa lub trzy razy za tę transformację, poprzez podatki, poprzez zadłużenie, poprzez cenę.

Pomysły takie jak stworzenie ekologicznej floty korporacyjnej wydają się bardziej propozycjami sprzedawców oleju z węża niż poważnym podejściem do rozwiązania problemu produkcji, zatrudnienia i transportu w Europie. Mam bardzo małe zaufanie; nawet do niektórych firm, które poddały się ogromnej władzy Von der Leyen podczas ostatniej kadencji i które, prawie na pewno, czekają teraz tylko na dotowanie swoich wyników finansowych.